"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Stylowy cynik bez rewolweru, czyli „Głęboki sen” Raymonda Chandlera

Najmocniej przepraszam obdarzone dobrą pamięcią osoby z uwagą czytające moje wstępy, gdyż mam zamiar się powtórzyć. Raymond Chandler jest bowiem jednym z autorów, którego przeczytać miałem zamiar już dawno temu. Jedną zaś z konsekwencji wdrażania mych (nie)postanowień jest właśnie sięganie po tych długo w poczekalni siedzących. Efektem ubocznym zaś pewna powtarzalność wstępów. Dość jednak na marginesie blubrania, oto Głęboki sen.

chandler głęboki sen

Generał Sternwood, człowiek bogaty acz bardzo schorowany, ma na głowie wiele problemów. Zatrudnia Philipa Marlowe’a, by rozwiązał jeden z nich: ktoś szantażuje go, grożąc ujawnieniem długów hazardowych starczej córki, Carmen. Szybko jednak okazuje się, że to dopiero początek komplikacji, problemów i podejrzanych indywiduów. Skorumpowani policjanci, miejscowi bonzowie, drobni kombinatorzy i niekoniecznie pomocne kobiety. Na szczęście detektyw ma do dyspozycji nie tylko wewnętrzny kompas moralny, ale i tęgi łeb.

Dla współczesnego czytelnika powieść Raymonda Chandlera okazuje się ciekawa pod kilkoma względami. Pierwsza perspektywa jest powierzchniowa, czyli odczytanie jako klasyczny kryminał hardboiled. Elementy składowe obecne są zdecydowanie: cyniczny detektyw, USA czasu prohibicji, przemoc, femme fatale(s) i tak dalej. Marlow to twardziel z kontaktami w policji, dobrze zna miasto, a reguł swych nie złamie nawet dla najpiękniejszej uwodzicielki w mieście. Zgodnie z prawidłami przebiega też fabuła: zlecenie od generała okazuje się nie być wcale tak oczywiste, a skrywane przez wszystkich dookoła sekrety co rusz spychają detektywa na boczne tory dochodzenia. Główny bohater doskonale zdaje sobie sprawę z tego, z jak zgniłem system obcuje, umie to wykorzystać, a autor nie szafuje podziałem na dobrych i złych.

Drugim elementem, którym Głęboki sen może przyciągnąć uwagę czytelnika jest styl. John Banville stwierdził swego czasu w artykule napisanym dla The Guardian, że Chandler był nie tyle świetnym autorem kryminałów, a raczej świetnym pisarzem, któremu zdarzyło się pisać kryminały. Amerykanin sam zaś uznawał styl za najbardziej trwały element prozy. Pierwszym z wyróżników prozy Amerykanina jest połączenie fragmentów erudycyjnych z potocznymi. Momenty niemal poetyckie są tu więc przeplatane powiedzeniami i wyrażeniami oddającymi ducha Los Angeles tamtych lat. Marlow lubi też zaskoczyć wyszukanym nawiązaniem artystycznym. Bardzo ważne są też dbałość o szczegóły oraz zamiłowanie do porównań. Ta pierwsza uwidacznia się zwłaszcza przy opisach postaci; ubiór, postawa, manieryzmy, głos – wszystko to pozwala szybko „poczuć” poznaną właśnie postać. Wspomniane paralele, zwane wręcz „chandleryzmami”, skręcające często w stronę czarnego humoru i cynizmem okraszone potrafią naprawdę zapaść w pamięć (ze mną na pewno pozostanie: „Dead men are heavier than broken hearts”).

Ciekawe, choć może nie w smak co bardziej konserwatywnym fanom Chandlera, może być przyjrzenie się postaci Marlowa ze współczesnej perspektywy. Kryminał noir ze swym mrocznym, fatalistycznym klimatem rozkwitł w czasach po II wojnie światowej, gdy wielu mężczyzn czuło się osaczonych – żniwa zebrały Wielka Depresja i wojna, a w dodatku kobiety zabierały im miejsca pracy. Głęboki sen może nie pokazuje kobiet jako źródła wszystkie zła, ale już femme fatale czy prowodyrki zdecydowanie tak. Protagonista zaś jak na cynicznego twardziela przejawia zadziwiającą niechęć do cielesnych konfrontacji, tak w kontekście przemocy, jak i seksualnym. Nie tylko odrzuca awanse obu córek Sternwooda, co po części tłumaczyć można trzymaniem się prawideł pracy detektywa, ale unika noszenia ze sobą broni, a na jej użycie reaguje krótkotrwałym atakiem maniakalnej histerii. Mówiąc zaś prosto, w przypadku Marlowe’a pozory mogą mylić.

raymond chandler

Głęboki sen to powieść, która według mnie do dziś broni się bardzo dobrze. Niektórych może odstraszyć otwarta, odchodząca od formuły zamkniętego pokoju czy też pewne nuty mizoginii, ale na te drugie można spojrzeć przez pryzmat historyczny, a pierwsze z kolei wpisują się dobrze w klimat społecznego zepsucia. Zgodnie zaś z przekonaniami samego Chandlera – to styl w  dużej mierze zapewnia ponadczasowość tego dzieła. Ciekaw jednak jestem Waszych wrażeń i odczytań.


Głęboki sen zapadł i tu:

Wyjąłem biurową butelkę, nalałem drinka i pozwoliłem, by moje poczucie własnej wartości odpłynęło w siną dal

Poprzedni

Spiskowanie między wiekami, czyli „Poklatkowa rewolucja” Petera Wattsa

Następne

Trójgłowa Księga, czyli „Nikolski” Nicolasa Dicknera

10 komentarzy

  1. Lata prób, kryminał noir mnie odrzuca, czytanie o cynicznych detektywach i cynicznych albo naiwnych laluniach mnie nudzi. Co do stylu, to chyba polskie tłumaczenia klasyków noir pochodzą z czasów dość odległych i język się niezbyt wyróżnia, o ile pamiętam. Głęboki sen mnie uśpił, ale była o nim zawzięta dyskusja na Czytankach. Anki 🙂 A u mnie wisi stara recenzja.

  2. awita

    Znajomi już od dawna polecali mi Chandlera, gdyż sami zaczytują się w nim od lat. Niestety nie spróbowałam, a oczywiście ciekawa jestem jego stylu – cynicznego, mizoginistycznego (jak piszesz), a także słynnego czarnego humoru. A detektyw – Philip Marlowe – to postać kultowa, wstyd jej nie znać….
    Doskonałą zachętą jest stwierdzenie Johna Banville’a, że Chandler był nie tyle świetnym autorem kryminałów, a raczej świetnym pisarzem, któremu zdarzyło się pisać kryminały. Cóż – pozostaje znaleźć czas na choćby jedno z jego dzieł.

    • pozeracz

      Wszystko dobrze, wszystko fajnie, ale ja tam zawsze uważam z tym czytelniczym „wstydem”. Albo inaczej: jakoś nigdy się takimi stwierdzeniami nie przejmuję i staram się ich unikać.

  3. petropanko

    Jakoś na przełomie podstawówka/technikum znalazłem w biblioteczce rodziców „Żegnaj laleczko” Chandlera. Przeczytałem, spodobało się, poszukałem innych książek Chandlera w pobliskiej bibliotece zakładowej. Też mi się spodobały, pewno nawet nieco ukształtowały gust, bo teraz każdego kolejnego Drezdena przyswajam z przyjemnością 🙂 Ale do samego Chandlera nie wróciłem już, bo jednak trochę lat upłynęło i boję się rozczarowania.

    • pozeracz

      Ciekawe są takie zestawienia dawnych odczytań z obecnymi. Czy nawet odczytania doświadczonego, jak Twoje, z świeżynkowym, jak moje.

  4. O proszę, u mnie Chandler to także jeden z tych autorów, po którego obiecuję sobie sięgnąć i to od dość dawna. Jeszcze w trakcie studiów przeczytałem „Sknocony kryminał” Staszka Lema, który ponoć nawiązywał do Chandlera właśnie i od tego czasu noszę się z zamiarem, by kiedyś, gdzieś, coś. Będę pamiętał, że spotkanie mogę spokojnie rozpocząć od „Głębokiego snu”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén