"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Nieodkładalna konfuzja, czyli „Harrow z Dziewiątego” Tamsyn Muir

Kończąc recenzję Gideon z Dziewiątego obiecałem, że Harrow z Dziewiątego tu na pewno zagości, ale nie spodziewałem się, że będę mógł użyć oficjalnego polskiego tłumaczenia tytułu.  innymi słowy: półtora roku później mam nie tylko okazję spełnić swą zapowiedź, ale i spróbować zachęcić Was do sięgnięcia po ten cykl, by nie dopadła go klątwa wydawniczego porzucenia. Tak w zasadzie powinienem więc zrobić rzecz niezbyt rozsądną z punktu widzenia bloga: przekierować Was do recenzji tomu pierwszego, a dopiero potem poprosić o powrót tutaj. Cóż… Decyzja należy do Was. Ja tu tylko piszę.

harrow z dziewiątego okładka oryginalna

Harrowhark Nonagesimus, ostatnia nekromantka Dziewiątego Domu, została wezwana przez Imperatora do walki w wojnie, której nie można wygrać. U boku znienawidzonej rywalki musi doskonalić swoje umiejętności i stać się aniołem nieumarłych. Jednak utrudniają jej to ale jej to przypadłości o niezbyt jasnej etiologii – staje się coraz słabsza, dotykanie miecza przyprawia ją o mdłości, a poczytalność zdecydowanie szwankuje. Teraz jest zamknięta w gotyckim mroku cesarskiego Mithraeum z trzema nauczycielami o niesprecyzowanych zamiarach, ścigana przez szalonego ducha zamordowanej planety, starci z którym niemal na pewno ją zabije. Zresztą chyba zabić ją próbuje i ktoś inny.

Z seriami fantastycznymi tak to zazwyczaj bywa, że mimo czasem nawet poważnych zmian fabularnych, ogólny klimat pozostaje raczej bez większych zmian. Jednak za sprawą zmiany narratorki oraz dramatycznych wydarzeń z finału tomu poprzedniego Harrow z Dziewiątego jest w niektórych aspektach książką mocno różną od poprzedniczki. Głównym wyróżnikiem tych rozbieżności jest wieloaspektowa niepewność. Najważniejsze wątpliwości ma główna bohaterka: nie wie, kto czyha na jej życie, nie wie, komu ufać, ale przede wszystkim nie wie, czy nie oszukuje jej własny umysł. Czytelnik współdzieli część z tej niepewności, ale ma i swoje. Przykładowo, za sprawą niemałego przeskoku czasowego musi zbierać rozrzucane przez autorkę okruszki i domyślać się, co zdarzyło się przed startem akcji.

harrow fanart

Źródło: https://twitter.com/BS_artsss

Seria ma jednak i swoje constans. Jednym z nich są podszyte złośliwością i specyficznym humorem interakcje z niektórymi postaciami. Harrow stała się jeszcze bardziej wycofana, ale nadal potrafi ukąsić słowem, a dłużna nie pozostaje inna nowa (współ)Lyctorka, Ianthe. Interakcje między tą dwójką zapewniają czytelnikom nieco wytchnienia w tym mrocznym, pełnym tajemnic świecie. Kolejna stała dotyczy bowiem światotwórstwa – co prawda w Harrow z Dziewiątego znaleźć można dużo więcej historycznych szczegółów i przyczynowo-skutkowych objaśnień, ale nadal ten świat pozostaje przedziwną, trudną do ogarnięcia mieszanką science fiction i fantasy. Kolejnym – choć krotochwilnym – inwariantem jest możliwość wzbogacenia swego wokabularza terminów powiązanych z ludzkim szkieletem.

Nie brak tu akcji, nie brak emocji, ale koniec końców odbiór książki będzie zależał od tolerancji, reakcji czytelnika na wspomniane niepewności i niejasności. Co prawda rozmowy z Imperatorem pozwalają poznać nieco historię świata i jego świty, ale nagromadzenie osób, zgonów, terminów i aliansów potrafi przytłoczyć. Podobnie jest i z rozterkami głównej bohaterki oraz jej przypadłością – zbyt długo trwa dochodzenie do wyjaśnień i przez to w pewnym momencie można zwątpić w sensowność całości. Ogólnie przez jakiś czas fabuła sprawia wrażenie nazbyt rozmytej. Niby zwieńczeniem ma być konfrontacja z oszalałym duchem zamordowanej planety, ale wszystko wskazuje na to, że wcale nie jest to największy problem i najważniejsza kwestia. Owszem, finał jest efektowny i odpowiednio zaostrza apetyt na część kolejną, ale nie wszystkim wynagrodzi wyczekiwanie w rozmyciu.

tamsyn muir

Harrow z Dziewiątego to książka, która wielu może sprawić problem, jak i mi w ocenie. Miłośni(cz)kom tomu pierwszego mogą nie być w smak zmiany pomiędzy częściami. Mimo ciętych ripost i sporego ładunku emocjonalnego, niektórych odrzucić może pozorna bezcelowość i niepewność niemal dwóch trzecich książki. Ja sam jednak należę do tych, których konfuzja przyciągnęła, a emocje i sekrety zatrzymały. Nona czeka…

Unexpectedly, this did not kill her; and what did not kill her made her curious.

Poprzedni

Ku obrazom i emocjom, czyli „Po piśmie” Jacka Dukaja

Następne

Literatura niewyczerpana, czyli „Opowiadać dalej” Johna Bartha

4 komentarze

  1. Jeśli chodzi o serie wszelakie, to z wydawniczego punktu widzenia jestem najgorszym typem czytelnika, bo ich lekturę rozpoczynam, dopiero gdy są one kompletne. Ma zawodna pamięć sprawia, że nie mogę pozwolić sobie na zbyt długie przerwy pomiędzy poszczególnymi tomami. Choć w ramach usprawiedliwienia napiszę, że zdarza mi się kupować tytuły jeszcze nie ukończonych (czy to wydawniczo czy pisarsko) serii. Tak było choćby z Adą Palmer.

    • pozeracz

      Pamiętam, pamiętam. Znam jeszcze kilka takich osób. Rozumiem jak najbardziej – zwłaszcza w burzliwym światku tłumaczenia fantastyki i chwiejnych planów wydawniczych.

      • Kris

        Ja mam poważny problem z seriami które ktoś kiedyś zaczął tłumaczyć a potem nagle przepadły albo nie mogę się doczekać kolejnych.. oby tej serii to nie spotkało, bo mi odpowiada, sposób pisania nieco podobny do Marty Kisiel która bardzo lubię.
        Jeśli czyta to ktoś z jakiegoś wydawnictwa, czy mogę dostać tłumaczenie Iron Gold od Pierce’a Browna? Nie trawię zacząć czytać książek w tłumaczeniu i musieć przestawiać się na oryginał w trakcie.. dziękuję z góry!

        • pozeracz

          Mnie takie przesiadki denerwują, ale bardziej ze względu na innych czytelników… No i na fakt, że skoro się zdecydowałem już czytać cykl dalej, to uznaję go wartego mojej uwagi, a więc i tłumaczenia/wydania.

          Ale z tymi cyklami to jest problematyczna sprawa – wielu czytelników (zrozumiale) nie chce się brać z cykle, które nie są dokończone. Jednak im więcej takich osób się wstrzymuje, to mniej sięga po książkę, a więc rosną szanse, że cykl rzeczywiście nie będzie dalej wydawany. Samospełniająca się przepowiednia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén