"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Ku obrazom i emocjom, czyli „Po piśmie” Jacka Dukaja

Któż to zmierza na bloga? Czyżby to kolejny z autorów dla Pożeracza ważnych, którzy jakimś sposobem przez te lat niemal dziewięć w ten zakątem sieci nie zawitali? I to w dodatku nie w formie fikcyjnej, którą dotąd zachwycał? Tak, właśnie tak. Gospodarz bloga niniejszego niecnie wykorzystał okazję bytności w bibliotece lokalnej i porwał egzemplarz Po piśmie Jacka Dukaja, by teraz spróbować nie skompromitować się, dzieląc się refleksjami swemi.

po piśmie okładka dukaj

Jacka Dukaja nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jeśli zaś nie wiecie, kim on ci jest, to jakim pioruńskim przypadkiem trafiliście na tego bloga?! Odkładając żarty na bok, nawet osoby fikcję sześciokrotnego zdobywcy Nagrody im. Janusza A. Zajdla znające mogą nie zdawać sobie sprawę z istnienia jego działalności publicystycznej. Ten zbiór sześciu esejów (częściowo obecnych w innych miejscach lub wygłaszanych przy innych okazjach) daje czytelnikom okazję nadrobienia tego niedopatrzenia.

Nie będę tu się silił na filozoficzno-technologiczne polemiki z Jackiem Dukajem, gdyż jak mówi rejestrem idealnie dopasowane powiedzenie: wyżej dupy nie podskoczysz. Na początek warto zaś rozwiać obawy osób, które znają korę marszczące pomysły autora: Po piśmie można czytać bez rozbudowanego zaplecza filozoficzno-naukowego. Owszem, ciut więcej niż rudymentarne przygotowanie (zwłaszcza) humanistyczne będzie tu pomocne, ale też osoby bez słabości do takich tematów, rozważań i ekstrapolacji po tę książkę raczej nie sięgną. Idąc zaś jeszcze dalej, trudno wyobrazić mi sobie kogoś, kto lubuje się w prozie tarnowianina, a tematyką takową zainteresowania nie wyraża. Innymi zaś słowy: język bywa terminologicznie zagęszczony, ale nie do przesady, a więcej wysiłku w ogarnianiu wymagają same koncepty, nie ich przedstawianie.

po piśmie smartfony

Przeżywanie zapośredniczone

Co zaś z samymi konceptami? Co prawda zebrane w Po piśmie teksty pochodzą z różnych źródeł i niektóre z nich były już publikowane i wygłaszane w różnych miejscach, a do tego nominalnie skupiają się na tematach różnych, to gdzieś w tle lub na pierwszym planie zawsze widoczny jest zamysł sygnalizowany przez tytuł. Choćby i Dukaj rozwodził się nad pewnym aspektami Serca ciemności, to i tak wrzuci kilka kamyczków do ogródka postpiśmiennego. Po lekturze całości trudno zaś nie zgodzić się z jego przemyśleniami, może nie w całej rozciągłości, ale nie da się zaprzeczyć zachodzącym zmianom. Trudno oczywiście rozstrzygać szczegółowo, w które zakamarki zmierzy technologia, lecz migracja od pisma do przeżywania, do obrazów wydaje się być nieuchronna. Warto też zaznaczyć, że autor nie wieszczy końca pisma jako takiego, ale jego manifestacji artystycznej.

Na sam koniec coś może i nie do końca na miejscu, ale trudno: przemyślenia własne. Od pewnego czasu w refleksjach wewnątrzgłownych oraz w rozmowach z (około)rówieśnikami regularnie powraca myśl o tym, w jak ciekawych (także w kontekście dukajowych deliberacji) czasach dane było/jest mi żyć. Chodzi mi głównie o zmiany w dostępności przeróżnych technologii elektroniczno-informatycznych oraz upowszednienie dostępu do Internetu. Marsz komputerów stacjonarnych do „zwykłych” domów, przejście od wczesnych Nokii z obowiązkowym wężem do dzisiejszych smartfonów, od 0202122 do światłowodu… i tak dalej, i tym podobnie. Dla nas to jest obserwacja z perspektywy o tyle innej, że pamiętamy czasy „bez”, ale już pokolenia nowego wieku od początku poznają świat inaczej. Jakimże przeżytkiem stała się papierowa encyklopedia czy też — dla Pożeracza-filolola — słownik papierowy (że polska szkoła za tym nie nadąża, to już insza inszość), jak inaczej żyje się w szkole z Librusem czy innym systemem natychmiastowej informacji o ocenach i nieobecnościach czy też wszechobecnymi aparatami (w smartfonach). Co prawda w swych rozważaniach nie posuwa się do wartościowania, ale czytelnikowi trudno uciec od próby oceny tych zmian i zastanawiania się nad tym, jak te zmiany od dzieciństwa doświadczane zmienią świat.

jacek dukaj

Dość jednak mego meandrowania — w końcu osoby, które tu zawitały, chcą po prostu dowiedzieć się, czy warto sięgnąć po Po piśmie. Według mnie warto. Rozważania Dukaja będą ciekawą lekturą dla wszystkich czytających, które interesują się humanistycznymi aspektami technologicznego pędu. A i poziom skomplikowania czytania nazbyt nie utrudnia.


Era Po piśmie nastała też tam:

Może my wszyscy, myślący ideami i regułami, jawić się mu będziemy pokoleniami chorych na upośledzenie empatyczne: bo nie przeżywających a analizujących.

Poprzedni

I[ntryg/ryt]ujące intrygi, czyli „Zabójcza sprawiedliwość” Ann Leckie

Następne

Nieodkładalna konfuzja, czyli „Harrow z Dziewiątego” Tamsyn Muir

2 komentarze

  1. Ja na razie czytałem tylko „Czarne oceany”. Książka wywarła na mnie spore wrażenie, ale jakoś na jej lekturze poprzestałem, jeśli chodzi o znajomość z Dukajem (a czasy były to dawne, bo jeszcze rok 2012). Na półce mam już w przygotowaniu „Serce ciemności” i do kompletu chciałbym poznać właśnie „Po piśmie”.

    • pozeracz

      To teraz polecam bardzo mocno „Inne pieśni”, a potem z grubej rury „Perfekcyjną niedoskonałość”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén