Od pewnego czasu Pożeracz przejawia wobec czasopism strategię przyjmowaną przez urzędy publiczne wobec pism do nich wpływających: muszą swoje odleżeć. Nową Fantastykę recenzowałem po czasie, a teraz ofiarą mą padnie Pismo z lutego. Nie pomogło nawet to, że na początku roku wraz z Natalią z Kroniki Kota Nakręcacza polemizowaliśmy z niesławnym artykułem Marcina Króla. Posiadam także numer marcowy, ale ten pewnie dokończę jakoś po wakacjach. Przy dobrych wiatrach. Tymczasem skupiam się więc na numerze drugim i zgodnie z czasopismo-poszukiwawczą tradycją pierwszemu czytanemu przez siebie wydaniu poświęcam wpis pełen.
Tag: pismo
Śledząc jakiekolwiek media społecznościowe trudno było nie natknąć się na zapowiedzi lub reakcje na premierę Pisma. Aspirujący do miana polskiego New Yorkera periodyk zbiera pozytywne opinie, ale jeden z tekstów wywołał reakcje wręcz przeciwne. Tak skwitował go jeden z mych literacko obytych znajomych: „To jest super tekst, bo za każdym razem, gdy będę snobistycznie myślał o czytelnictwie i z góry spoglądał na osoby, które czytają na akord byle co, żeby się potem jarać, że czytały, albo że są osoby, które nie czytają w ogóle, albo nie kumają czaczy o co chodzi z tą literaturą, to właśnie będę sobie przypominał ten tekst i myślał: iii tam, wcale nie jestem wąchającym własne, siedmiotomowe pierdy snobem, w gruncie rzeczy normalny ze mnie koleś.”