Recenzenckie i życiowe sploty oraz przypadki (albo i też pożeraczowe nieogarnięcie) prowadzą do tego, że miesięczny harmonogram recenzji czasopismowych nieprzewidywalnym jest. Poprzednim razem tekst opublikowałem na dzień przed pojawieniem się tego numeru w kioskach. Tym razem poprawiłem się i będę nieco bardziej pomocny dla zastanawiających się nad zakupem. Oto więc Nowa Fantastyka 03/20.
Numer marcowy kuszący był od momentu zapowiedzi, gdyż zdradził dwoje autorów znaczących dla fanów fantastyki i Nowej Fantastyki. Pierwszym z nich był Scott Lynch znany ze świetnego ponoć cyklu Niecni Dżentelmeni, a drugą Magdalena Kucenty – znakomita autorka opowiadań. To właśnie tekst tej drugiej otwiera dział prozy polskiej. Jednooki pies to to połączenie cyberpunku z fantasy, które stanowi akuratne kunsztu pisarki potwierdzenie. W tym standardowej długości tekście autorce udaje się zmieścić sporą dawkę akcji, ogólnie zarysowany świat o sporym potencjale, dwójkę wyraziście wykreowanych, sympatię budzących postaci, a do tego jeszcze garść ciekawych przemyśleń o naturze zła i odpowiedzialności za nie. No i jest jeszcze uroczy, jednooki cyberpies. Bardzo, bardzo chętnie przeczytałbym coś dłuższego z tego uniwersum; mogła by z tego wyjść lepsza, futurystyczna wersja Akt Dresdena. Co ciekawe, ten numer powtarza kobiecy skład sprzed dwóch lat, gdyż dział nadwiślański dopełniają Anna Łagan i Sonia Korta. LSY tej pierwszej to powrót do świata znanego z Demona zapory, czyli bliżej nieokreślonej przyszłości, w której cywilizacja uległa dewolucji, a technologiczne pozostałości pełnią rolę magicznych artefaktów. Ten tekst też wypada bardzo dobrze – nieoczywista główna bohaterka, odpowiednia dawka akcji i ciekawy zwrot na koniec. Śnieniewzięcie wypada z tej trójki najsłabiej, ale głównie przez porównanie. Sama fabuła jest więcej niż poprawna (choć nieco przewidywalna), ale można odnieść wrażenie, że świat pachnący weird fiction skorzystałby na nieco szerszym ukazaniu. W tak krótkim tekście wypada nieco nazbyt konfundująco.
Dział zagraniczny otwiera Aleksander Matiuchin i jego Gadżet mon amour. Tu z kolei mamy do czynienia z połączeniem sprawnego wykonania ze sztampową fabułą. Dystopijna przyszłość z wyraźnymi nierównościami społecznymi i czarno-białym podziałem na złych-bogatych i dobrych-biednych ukazana z perspektywy naiwnej, młodej głównej bohaterki i przewidywalne zakończenie nie zapewnią czytelnikowi zbyt wiele frajdy. Zdecydowanie lepiej wypada tu Scott Lynch, który to wybrał rzadko uczęszczaną drogę do fantastyki humorystycznej. Jest tu trochę Pratchetta, trochę Douglasa Adamsa, a nawet i nawiązanie do Edgara Allana Poe. Drogę Domjaźni od czarnoksięskiej uległości do różnych stadiów samoświadomości oraz przypadki i upadki koboldów domowych śledzi się z rozbawieniem i ciekawością. Nie obeszło się jednak bez kilku pomniejszych dłużyzn, które jednak mocno efektu końcowego nie zaburzają.
Pod względem publicystycznym Nowa Fantastyka 03/20 prezentuje się bardzo blisko pożeraczowych preferencji. Chodzi mi tu głównie o teksty Inteligencja w opakowaniu Marty Sobieckiej oraz Jak mówią obcy? Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza. Ten pierwszy to krótki przegląd i analiza (głównie żeńskich) wcieleń sztucznych inteligencji pod kątem płci. Ciekawe spojrzenie na rzadko omawiany aspekt popularnego motywu i jego konsekwencje dla różnych fabuł. Ten drugi zaś spojrzenie na początki fikcyjnych interakcji językowych z obcymi. Ciekawski Pożeracz z dużą przyjemnością poczytał pierwszym kontakcie z selenitami oraz książce Across the Zodiac Percy’ego Grega, która nie tylko zawierała pierwszy sztuczny języka nieziemców, ale też stała się źródłosłowem „astronauty”. Lingwistycznie felietonuje też Tomasz Kołodziejczak, który to rozmyśla nad trwałością językowych zapożyczeń (np. polskie słowo „król” pochodzące od Karola Wielkiego) i rosnącym tempem wymiany takich odniesień. Tekst Marka Starosty pokazuje za to dobitnie, choć pośrednio, jak kulawym tworem jest współczesny przekaz medialny. Tekst traktuje bowiem o odkryciu neutrin o ekstremalnie dużej energii, co może oznaczać cząsteczkę spoza Modelu Standardowego, a ja nie przypominam sobie, bym gdziekolwiek indziej napotkał o tym wzmiankę. Warto też zapoznać się z tekstem przypominającym sylwetkę zmarłego rok temu Tadeusza Raczkiewicza, rysownika, twórcy komiksu Tajfun.
Nowa Fantastyka 03/20 to numer zdecydowanie udany. Przede wszystkim nie zawodzą „duże nazwiska” – opowiadanie Magdaleny Kucenty wypada zdecydowanie najlepiej, ale mogę się pokusić o stwierdzenie, że tekst Anny Łagan wypada dobrze i w porównaniu ze tym Scotta Lyncha. Girl power jak ta lala. Pożeraczowo jest w publicystyce, więc lekturą marcowego wydania jestem konkretnie ukontentowany.
Arcymagowie i demony stanowiły wliczone ryzyko, ale Domjaźń nie pokusiłaby się o wprawienie w niezadowolenie bibliotekarki. Niczym czarne dziury, tę kosmiczną siłę lepiej było okrążać, niż szukać konfrontacji.
[Scott Lynch, Upadek i wzlot domu czarnoksiężnika Malkurila]
1 pingback