Minusem asynchronicznego prowadzenia bloga i kilku mediów z nim powiązanych jest konieczność pamiętania o tym, co gdzie się już publikowało. Plusem zaś jest możliwość chwalenia się czymś więcej niż raz. Z przyjemnością powtórzę więc to, co pisałem na Facebooku: dołączyłem do grona recenzentów współpracujących z Nową Fantastyką. Oznacza to, że co miesiąc na blogu znaleźć będziecie mogli tekst poświęcony najnowszemu numerowi. Kooperację nowofantastyczną inicjuje zaś numer wrześniowy.
Jeśli ktoś chciałby przeczytać kilka słów o historii NF, to zapraszam do wpisu poświęconego numerowi marcowemu, jeszcze niewspółpracowego. Numer wrześniowy nie ma wyraźnie zaznaczonego tematu przewodniego, ale pewne sprzężenie jest obecne dzięki szkolnym odwołaniom w niektórych tekstach. W dziale prozy panuje zaś numeryczna równowaga – obecne są trzy teksty autorów polskich i trzy zagranicznych. Liczbowo części publicystycznej nie ma sensu przybliżać, więc opis zacznę po prostu od niej. Może z czasem wypracuję sobie jakąś ustandardyzowaną formę wstępu, gdyż będzie to bardzo użyteczne przy comiesięcznych tekstach, ale na razie będzie nieco roboczo.
Jeśli więc chodzi o teksty nieprozatorskie, to najciekawiej według mnie wypadają dwa: Wilk – najlepszy wróg człowieka Witolda Vargasa oraz A/Polityczny Petera Wattsa. W tym drugim autor na stronę rozpisuje się na stronę o frapującej kwestii odczytywania tego, o czym autor tak naprawdę pisze i czy wszystko zawsze jest polityczne. Co prawda czytelniczej frywolności nadintepretacyjnej zatrzymać się nie da, ale w tekście pada kilka przekonujących (i popartych przykładami) argumentów. Polecam zwłaszcza tym, którzy o książkach piszą i lubią o nich podyskutować. Tekst pierwszy daje zaś ciekawy wgląd w wilcze toposy i przypowieści oraz ich genezę. Vargas pisze o pochodzeniu wilczych epitetów w kontekście początków ludzkich społeczności, o słowiańskim Lasowiku oraz średniowiecznym już Żelaznym Wilku. W takim niedługim (patrząc ogólnie, nie kategoriami czasopisma) tekście udało się zmieścić zaskakująco dużo. Do podobnej kategorii należy Elektryczny człowiek z lamusa Agnieszki Haski i Jerzego Stachowicza, który przedstawia początki obecności robotów w literaturze oraz pochodzenie samego słowa to temat ciekawy sam w sobie, ale do tego dochodzi jeszcze zwrócenie uwagi na Elektrycznego człowieka, czyli nowelę Jerzego Aleksandra z 1934, w której to pojawia się robot-morderca. Bardzo lubię takie perełki wyciągane z zapomnienia.
Takie perełki wyciąga też Archipelag książek przegapionych, w którym Tomasz Kołodziejczak pisze krótko o samym zjawisku zapominania i niezauważania książek wartościowych. Nie jest to może żadnej wielce odkrywczy tekst, ale każda próba przypominania o wartościowej literaturze ma u mnie plusa. Od siebie dodam jedynie, po części w kontrze do obecnego w tekście przytyku do „koleżków-blogerów”, to właśnie na wybranych blogach napotkać można teksty poświęcone literaturze zapomnianej. Przykładowo – to o pewnego Kruka dowiedziałem się o wspomnianej przez Kołodziejczaka Gar’Ingawi Wyspa Szczęśliwa. Rafał Kosik w Czynnikach środowiskowych pisze natomiast o czymś ważnym i także mnie irytującym: o sytuacjach społecznych, które promują cwaniactwo i krętactwo. Nie bez kozery dwa przykłady użyte przez autora powiązane są ze szkolnictwem właśnie, gdyż to ta instytucja właśnie wyrabia takie postawy. Warto przeczytać, przemyśleć i wdrożyć. Natomiast powiązany z okładką tekst Łukasza M. Wiśniewskiego poświęcony historii gier online nie trafił do mnie ze względu na to, że czytałem swego czasu bardziej rozbudowane teksty na ten temat i nic nowego się nie dowiedziałem. Ale dla osób słabo znających gry MMORPG i podobne może to być ciekawa lektura.
Wrześniowy dział prozy polskiej nieco mnie zaś rozczarował – numer 09/18 to bowiem dwa teksty poprawne i jeden niepożeraczowy. Egzaminy Marty Malinowskiej to fantasy w odmianie typowej. Szkoła czarodziejek, trudna przyjaźń dwóch koleżanek i magią przepełniony finał składają się na dość schematyczną opowieść, której zakończenie łatwo przewidzieć. Jednak całość prezentuje się na tyle poprawnie, że mogła by z tego wyrosnąć całkiem ciekawa powieść young adult. Plato Tomasza Kaczmarka to już tekst dużo bardziej mroczny, którego najciekawszą częścią jest świat przedstawiony i to mimo tego, że jest on ukazany jedynie fragmentarycznie. Stłoczona na skrawku ziemi ludzkość podporządkowana jest twardym rządom anielskim i musi bronić się przed demoniczną zagładą. Kastowy podział, okrutny system szkolnictwa i kurczące się zapasy jedzenia składają się na przekonująco niegościnne miejsce akcji. Widać tu zalążki czegoś większego i potencjał na dłuższą formę, ale niestety sama fabule nieco brak dynamiki, ale ocenę tej części podnosi zakończenie. Natomiast Syn Czerwia Piotra Rymarczyka to opowiadanie, które nawet dla miłośników weird fiction może być nieco zbyt odrealnione i surrealistyczne. Początek jest intrygujący, a klimat sugestywny i gęsty, ale z czasem zagęszczenie niejasności, nirealności i symbolizmów zaczyna uwierać. Gdzieś po drodze w tym labiryncie gubi się radość czytania.
Proza zagraniczna wypada lepiej, ale i tu brak bardzo mocnego akcentu. Któremu jego gwiazda sprzyja Naomi Novik to tekst, który może być takim wyróżnikiem, ale dla osób znających cykl Temeraire. Opowiadanie to jest bowiem alternatywną wersją spotkania tytułowego smoka oraz Williama Laurence’a oraz ich pierwszej wspólnej przygody. Dla mnie, dorobku Novik nieznającego, był to dobry kawałek prozy z dynamiczną akcją i ciekawym światem, ale nieco zbyt wyraźnie dający odczuć, że jest częścią czegoś większego, że to dopiero początek. Jednak mimo to poczułem się skutecznie zachęcony do poznania wspomnianego cyklu. Ciężcy Richa Larsona to całkiem udana wariacja na temat Pocahontas, Avatara i wszystkich pokrewnych opowieści. Dexter, żołdak pracujący dla Konsorcjum, zakochuje się w Roode, przedstawicielce miejscowej rasy smukłych, wodolubnych i pokojowych humanoidów. Akcja zawiązuje się, gdy jeden z miejscowych dokonuje morderstwa w dziwnym amoku. Zgrane motywy są tu połączone sprawnie, zagęszczenie akcji jest odpowiednie, a zakończenie dopełnia całości w efektowny sposób. Oświecenie Matthew Mathera budzi zaś uczucia głównie mieszane. Ta dość przewrotna opowieść o szukaniu siebie, magnetyczne sile jednostki i religijnym fanatyzmie byłaby o wiele lepsza, gdyby nie pewna przesada. Część osób może uznać już samo wykorzystanie kanibalizmu za sposób na tanie szokowanie, ale sam w sobie jeszcze byłby do przełknięcia (samo się napisało), gdyby nie nadmierne skupienie na opisach samookaleczania się głównej bohaterki. Bardziej subtelny komentarz byłby skuteczniejszy – w końcu mało kto lubi dostawać ideologicznym obuchem w głowę.
Nowa Fantastyka we wrześniu nie oszałamia prozą, ale nadrabia za to ciekawą publicystyką. Ciekawe teksty Petera Wattsa i Witolda Vargasa wyróżniają się, ale i pozostałe warte są uwagi. Jeśli zaś chodzi o opowiadania, to brak tu nieco czegoś, co by zachwyt wywołało. Dobrze wypada Rich Larson, a od fanów Naomi Novik chętnie dowiem się, jak oceniają jej tekst. Od wszystkich zaś chciałbym usłyszeć, czy mają jakieś propozycje zmian w tych przeglądach. Czy ma czegoś być mniej? Czegoś więcej? O czymś zapomniałem. Piszcie śmiało.
A jak pęknie? Tym lepiej. Żeby wypłynąć na powierzchnię, trzeba się odbić od samego dna. A Mok przecież kibicuje swoim uczniom. Najchętniej wszystkich poprowadziłby na sam szczyt. Dlatego najpierw ich twarze musi wcisnąć w muł.
[Plato, Tomasz Kaczmarek]
Silaqui
1. Wstęp mógłbyś zaczynać od omówienia wstępniaka – JeRzemu czasem naprawdę się one udają 😉 Wydaje mi się, że w recenzjach NF mało kto o nich wspomina, a przecież (ponoc) kiedyś wstępniaki coś tam znaczyły 😉
2. Chochlik Ci się wkradł: „Wrześniowy dział prozy polskiej nieco mnie zaś rozczarował – numer 03/18 to bowiem dwa teksty poprawne i jeden niepożeraczowy.”
3. Skoro wspominasz o publicystyce, to mógłbyś z dwa zdania wrzucić na temat NFowych recek – czy, podobnie jak ja, wolałbyś więcej dłuższych tekstów, czy nawet te krótkie w jakikolwiek sposób sprawiają, że poczułeś się zachęcony/zniechęcony do sięgnięcia po opiniowaną książkę? (przyznaję bez bicia – tutaj zwyczajnie chciałabym wiedzieć, czy moje męki by napisać tak krótki teksty w ogóle się opłaca 😉 )
4. Dlaczego, ach dlaczego, dopiero teraz? W sierpniowym numerze był mój sporawy artykuł o Bradburym ;(
pozeracz
No, i to dopiero jest konstruktywny komentarz!
Ad. 1. Odnotowano. W sumie lekturę przykładowo zawsze od wstępniaka zaczynam.
Ad. 2. Na pohybel cyferkom!
Ad. 3. Wezmę pod uwagę. Choć mam pewne obawy przed recenzowaniem recenzji jako współrecenzent 😉
Ad. 4. Ach, okoliczności zbieg. Przez całe wakacje nie brałem do recenzji nic od nikogo. Nadrabiałem własne zaległości.
silaqui
Ad. 3. Doskonale rozumiem, ale ostatnio znów trochę zaglądam do recenzenckiego światka i trochę brakuje mi faktycznego feedbacku w tym temacie.
Ad. 4. To w sumie podobnie jak u mnie – ograniczyłam się tylko do rzeczy recenzowanych dla NF (bo jednak płacą 😉 ), za to we wrześniu taki worek z pozycjami recenzenckimi się rozwiązał, że aż poczułam się jak w pierwszych latach blogowania. Ichyba muszę sobie jakiś zmieniacz czasu sobie załatwić, bo jak na złość weekendy następne mam imprezowo-wyjazdowe, a to zazwyczaj w weekendy siedzę nad tekstami 😀
pozeracz
Ad. 4. Gdy zaczynałem blogowanie, uciekając od polterowo-egzemplarzowych pokus, nie sądziłem, że tak szybko znów będę musiał się mierzyć z tymi samymi pokusami. Czasem po prostu muszę sam sobie zamknąć oczy na to, co wychodzi nowego. Na całe szczęście tak i tak czytam tylko to, na co mam ochotę.
Sylwka
Mnie proza również nie powaliła na kolana. Jak na razie najlepiej w tej materii oceniam lipcowy numer. 🙂
A kącik słowiański jak zawsze robi robotę. 😀
pozeracz
Ja na razie mam tylko dwa numery na koncie, więc nie za bardzo mam z czym porównywać.