"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Czytelnicze zamiary Pożeracza, czyli (nie)postanowienia na rok 2016

Poniedziałkowe podsumowanie było spojrzeniem w przeszłość, a dzisiejszy wpis będzie próbą zaklęcia przyszłości. Wszelkie plany, postanowienia i tym podobne często biorą w łeb nawet zanim się zaczną, a im bardziej złożone i skomplikowane, tym większa szansa na spektakularną katastrofę. Choć czasem zamiast katastrofy nie dochodzi po prostu do niczego. Postaram się więc wyłożyć sprawę prosto i jasno. A przy okazji wyłożę swoje zdanie na temat wyzwań wszelakich.

plany0

Zacznę od końca, a na początek podzielę się truizmami: wszystko jest względne, a intencje są ważne. Moje bezwzględnie subiektywne zdanie jest takie: nie przepadam za wyzwaniami. Jednocześnie nie zamierzam nikomu ich bronić ani też za nie krytykować. Moja niechęć związana jest głównie z wyzwaniami liczbowymi i dziwną wyższością, która czasem z nich wypływa. Taki arbitralne cele jakoś kłócą mi się z czytelnictwem samym w sobie. A poza tym czy 52 ksiażki to już dobrze, a 51 lipa? Czy przeczytanie 99 a nie 100 to już niepowodzenie? I jeszcze bonusowe pytanie otwarte: czego właściwie dowodzi sprostanie takiemu wyzwaniu?

Nieco inaczej sprawa ma się z wyzwaniami tematycznymi. Tu bywa o tyle ciekawie, że często służą one poszerzaniu literackich horyzontów lub też zarażaniu innych swoimi zainteresowaniami. Pod względem społecznościowo-motywacyjnym takie aktywności mi się nawet podobają. W takim wydaniu zdawanie raportów, relacjonowanie i wpisów tworzenie na pewien sposób tworzy/umacnia więzi i krzewi czytelnictwo. Skąd więc wątpliwości? Czasem mam wrażenie, że takie wyzwanie może pewien sposób ograniczać i generować presję, tak od zewnątrz i jak wewnątrz. Możliwe też, że do głosu dochodzi tu też tragiczny konflikt blogowania z introwertyzmem.

plany01

Dlatego też przy pisaniu tego wpisu mocno wstrzymywałem się przed słowem „wyzwanie”. Za postanowieniami też nie przepadam. Me rozterki widać nawet w tytule. Zresztą – tak w zasadzie to poniższa lista nie stanowi wyzwania. Ma to być takie przypomnienie i jednocześnie próba poszerzenia horyzontów. Z góry zakładam, że nie wszystkie punkty zostaną spełnione. Nie przedłużam jednak, oto gwóźdź wpisu, czyli czytelnicze zamiary Pożeracza na rok następny:

  • House of Leaves Marka Danielewskiego oraz/lub S. J.J. Abramsa
  • Duch Króla Leopolda Adama Hochschilda
  • Jeśli zimową nocą podróżny Italo Calvino
  • Between the World and Me Taneishi Coates
  • Wieża Babel A.S. Byatt
  • Dokończyć Świat Dysku oraz/lub Naukę Świata Dysku
  • Zbiór opowiadań Science Fiction oraz/lub Głos Lema
  • Powieść Thomasa Pynchona
  • Powieść Margaret Atwood
  • Powieść Neala Stephensona
  • Powieść Olgi Tokarczuk
  • Powieść Salmana Rushdiego
  • Reportaż Ziemowita Szczerka
  • Powieść z klasyki science-fiction
  • Powieść autora/ki z Afryki
  • Powieść autora/ki z Azji
  • Powieść autora/ki z Rosji

This slideshow requires JavaScript.

I to by było na tyle. Na razie. Póki co. Zapewne coś jeszcze do listy zostanie dopisane. Może nie jest to przepastna lista, ale przecież musi pozostać jeszcze miejsce na wszystko między tymi słowami, książkami. Poza tym na pewno o czymś zapomniałem. A może Wy mi coś podpowiecie?

– Jakie masz plany wobec siebie, Ed? – spytałem.
– Bo ja wiem – odparł. – Idę przed siebie. Załapuję się na życie.
[Jack Kerouac – W drodze]

Poprzedni

Co tam Panie w czytelnictwie, czyli książkowe podsumowanie roku 2015

Następne

Od Ząbkowic Śląskich po nakręcane dziewczę, czyli duch w (nie tylko) maszynie

30 komentarzy

  1. Ładne plany 🙂 Ja nigdy nie brałam udziału w wyzwaniach i raczej nigdy nie planuję, chociaż trochę mi szkoda, bo taka lista jak Twoja brzmi naprawdę ciekawie i faktycznie, można poszerzyć swoje horyzonty… Może na przyszły rok coś zaplanuję 😉 Tymczasem będę walczyć z zaległościami i nowościami 😀

    • pozeracz

      Cieszę się, że lista ciekawą się wydała. A walka z zaległościami to wyzwanie same w sobie. Część mej listy właśnie z tego wynika.

      P.S. Proszę o odpowiedź na me pytanie spod poprzedniego wpisu 😉

  2. Bardzo super 🙂
    Ja również nie przepadam za wyzwaniami (choć liczę książki, które czytam), ale Twoje wydaje się zacne.
    Czepliwie tylko stwierdzę, że jakkolwiek bardzo Ziemowita S. polecam, to powieści rzeczony nie pisuje 😉

    • pozeracz

      Za mnie liczy Goodreads, nawet strony mi podlicza. Ja swego czasu w podcaście BookRiot usłyszałem o tzw. diversity challenge, czyli poszerzyć swe horyzonty geograficznie, rasowo, płciowo i tak dalej.

      Korekta słuszna, poprawka wprowadzona.

  3. Zacne plany! Jak Tokarczuk, to weź „Prawiek” albo „Biegunów”. Szczerka mogę na razie „Mordor” polecić. Na Pynchona, Atwood i Rushdiego sama się czaję od dawna… A jeśli chodzi o A.S. Byatt, to czemu akurat „Wieża Babel”? Ja kupiłam sobie kiedyś „Opętanie”, bo pamiętam, że był wtedy ogromny szał na blogach na punkcie tej książki, i już od tak dawna mam ochotę ją przeczytać, że naprawdę nie wiem, co mnie wstrzymuje. Brak czasu i natłok innych lektur, najwyraźniej ;).

    • pozeracz

      „Opętanie” to jedno z moich szczęśliwych odkryć lumpeksowych. Polecane niegdyś na studiach przez pewną profesorkę, a potem losowo zakupione w oryginale. A „Wieża Babel” z polecenia w kolejce pierwsza się znalazła. Powieść obszerna, lecz zdecydowanie warta tego, by czas jej poświęcić.

  4. „I jeszcze bonusowe pytanie otwarte: czego właściwie dowodzi sprostanie takiemu wyzwaniu?”
    Dowodzi tego, że potrafię jednak przeczytać dowolną książkę w tydzień.:) Bo od dwóch lat często bywa, że nawet 200 stron mnie przerasta, a ja naprawdę bardzo chcę te wszystkie historie poznać w jakimś określonym czasie…

    Z tematycznymi wyzwaniami też mam tak, że czuję się przez nie ograniczana. Próbowałam kilka razy i nic z tego nie wychodziło…

    Z Twojej listy też bardzo chętnie przeczytałabym w tym roku Tokarczuk, a jedną taką klasykę sf mam nawet w swoim mini wyzwaniu na ten rok.;)

    • pozeracz

      U mnie to z tym czytaniem jest zmiennie i losowo. Czasem ponad 1000 stron idzie jak burza, a czasem dwa razy mniej czytam niezmiernie długo. Ale od pewnego czasu zaczynam doceniać wolne czytanie. I właśnie może o tym powinienem był też wspomnieć – według mnie przy czytaniu ilościowym można zapomnieć o jakości oraz/lub stracić coś ważnego.

  5. Takie wyzwania są bardzo motywujące – najbardziej lubię wyzwania w stylu „Z półki” czy „Kiedyś przeczytam”, które dają dobrego kopa do metodycznego czytania tych książek, które się chomikuje w domu i odkłada na później. W 2016 na pewno będę na pewno kontynuować takie czytanie (te stosy zdobyte na targach książek!). Ja się nie ścigam na ilość, okolice 45-55 książek rocznie jakoś same się osiągają, ale to dobry pomysł na udowadnianie innym, że się da i oni też mogą więcej czytać:) Trzymam kciuki za Twoje postanowienia. Pynchon, Atwood, Tokarczuk, Byatt, Rushdie – same dobre rzeczy:)

    • pozeracz

      Za czas jakiś wezmę się za księgozbiorowe porządki i zrobię zdjęcie mych książek fizycznie obecnych i do przeczytania. Przez czasy recenzowania nazbierało się tego sporo – jakieś własne zakupy, prezenty, bonusu recenzenckie i tym podobne. Nawet bez targowania się dużo pozostało.

      Mi w tym roku wyszło książkowo ilościowo mniej, stronnicowo normalnie, ale za to komiksów doszło dużo.

  6. Ja u siebie organizuję takie wyzwanie bardziej tematyczne, „niskoliczbowe”. Chcę w nim nieco poszerzyć horyzonty, ale też nie blokować sobie możliwości czytania nowości, stąd punktów mało bo tylko 16 zadań na 2016 rok 🙂 Liczbowe wyzwania nie są moją domeną, choć przyznam, że w tym roku brałam w jednym udział. Pozdrawiam 🙂

    • pozeracz

      Słowo „zadania” całkiem nieźle nawet pasuje. Choć w swoim przypadku chyba lepiej pasują „sugestie”. Ja będę próbował zachować jako taką równowagę pomiędzy nowościami, a starszymi. Trudno się pogodzić z tym, że nie da się wszystkiego ciekawego-nowego przeczytać.

  7. Ja tam lubię wyzwania, zwłaszcza własne. To wszystko kwestia nastawienia. Grunt o nie zostać niewolnikiem własnego wyzwania. Gdybym czuła, że zaczynam czytać ana ilość a nie na jakość – zrezygnowałabym.

    • pozeracz

      Słusznie i celnie ujęte. Ważne, żeby do takich wyzwań podchodzić z głową i pewnym dystansem. Przypuszczam też, że satysfakcja z własnych jest większa – zwłaszcza, jeśli ktoś się przyłączy.

  8. Też nie lubię wyzwań, zwłaszcza tych liczbowych. Podobają mi się Twoje plany. Swoich nie robiłam, bo boję się, że polegnę, a nie lubię czegoś nie realizować.

    • pozeracz

      A ktoś lubi? Wiem, że osoby skłaniające się w stronę perfekcjonizmu pewnie dotkliwiej odczują taką „porażkę”, ale chyba nikogo nie cieszą niezrealizowane plany. Ja w przypływie asekuranctwa nazwałem je więc tylko „zamiarami” 😉

  9. Nigdy nie robię postanowień 1 stycznia, mam inny dzień. Ważny tylko dla mnie. Za to przełom roku to swoisty przegląd.
    Nie wiem, czy to Twoja stylistyka i gust, ale tak mi się słucha (i w ramach pokrzepienia- nie tylko czcionki) podsyłam link do piosenki M. Bajora:
    [youtube https://www.youtube.com/watch?v=_E6Lxj9j_e8&w=547&h=338%5D
    W tym roku czytam (już?) trzecią książkę, a raczej- delikatnie podczytuję.
    Ale zmieniam nastawienie, nigdy nie była dla mnie priorytetem ilość przeczytanych książek, ale w tym roku postanawiam rozważniej dobierać lektury.

    • pozeracz

      Podzielam zamierzenie rozważne. Choć u mnie akcent idzie w stronę samodzielności. Recenzując też niby sam wybierałem, ale jednak pula była ograniczona mocno i fantastycznie.

      Mi się postanowienia przytrafiają, ale zauważam, że skuteczne jest tylko to, co zacznie się robić od razu i już. Niezależnie od daty.

      Na koniec dziękuję, pokrzepionym się czuję.

      • Bardzo często, przy takich zwyczajnych postanowieniach, tj, np nie zawsze w kwestii zdrowia, ale już np. sposobu zdrowego odżywania, warto mieć, wystarczająco Wielkie „Dlaczego” (mam/warto) coś zrobić…
        Cukier krzepi (było kiedyś takie hasło), ale nie nie to cukrzyca….

        • pozeracz

          To „dlaczego” musi być chyba przy okazji bliskie i karzące. Dlaczego? Ano dlatego, że spora część postanowień ma już bardzo ważny powód, czyli zdrowie, ale utrata tego zdrowia potencjalnie jest na tyle oddalona, że mało kto rzeczywiście dostrzega zadbania o tę sferę dobrostanu. Podobną krótkowzroczność wykazuje gatunek nasz ludzki w dbaniu o swą planetę.

  10. PS. Ja także mam w planach powieść, ale już konkretny tytuł, Margaret Atwood. Odkładam kilka lat…

  11. „Opowieść podręcznej”, albo [prędzej] „Moralny nieład”.

    • pozeracz

      Pierwsza pozycja interesuje mnie, gdyż znam i podyskutowałbym chętnie, ale autobiografia poprzez opowiadania zapowiada się iście intrygująco.

      • Zastanawiam się nad tym, czy nie wrzucić je do IKD, ale nie wiem, jeszcze, bo nie przeczytałam…Ale dyskusja jak najbardziej, chętnie.

        • pozeracz

          O, pomysł dodania do IKD mi się podoba. Ze swojej strony mogę zaoferować perspektywę oryginalno-językową, gdyż czytałem po angielsku.

  12. To co przedtem to (jak już sam wiesz) jest podlinkowane, podane, zapraszam do dyskusji, która rozpocznie się 11.02- tak by dać czas tym Czytelniczkom i Czytelnikom, które chcą np wypożyczyć książkę.
    Tytuły zawsze będą podane z wyprzedzeniem, nie wiem, tylko jakim, pewnie to zależy też od ciężaru gatunkowego…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén