Iaina M. Banksa odkryłem w ramach regularnych poszukiwań allegrowo-lumpeksowych. Co prawda przeglądanie ponad stu stron aukcji po pięćdziesiąt książek każda bywa czasochłonne, ale za sprawą różnorodności i okazji swój urok ma. Zwłaszcza, że napotkawszy ciekawie zapowiadający się okaz, można szybko go sprawdzić w sieci. Tak też, pięć lat temu trafiłem na The Algebraist, który spodobał mi się na tyle, że niedawno w oryginale nabyłem Wspomnij Phlebasa, czyli pierwszy tom serii Kultura.
Idiranie to rasa zaprawionych w boju jaszczurów, dla których sensem istnienia jest walka za Wiarę i „obłaskawianie” nią innych ras. Kultura to anarcho-komunistyczna cywilizacja złożona głównie z ras humanoidalnych oraz potężnych sztucznych inteligencji. Konflikt tych dwóch ras był nieunikniony i gdy nabierze rozpędu, miliardy stracą życie – anihilacji ulegną nawet planety i gwiazdy. Bora Horza Gobuchul, przedstawiciel wymierającej rasy metamorfów, stał się agentem Idiran i teraz powierzono mu misję przejęcia Umysłu, który rozbił się na jednej z Planet Martwych. Ogromne zasoby wiedzy o technologii Kultury to łup, który może odmienić losy wojny.
Wspomnij Phlebasa to space opera co się zowie. Co prawda element kosmiczno-bitewny jest tu zredukowany to minimum, a wielki konflikt jest raczej tłem dla fabuły niż jej kluczowym elementem, ale Banks potrafi wywrzeć wrażenie i bez tego. Umie oczarować opisem (piękna scena anihilacji planety czy też pokazanie skali megastatków Kultury), ale radzi sobie też bez problemów ze scenami akcji (ucieczkę statkiem wewnątrz megastatku aż chciałoby się zobaczyć na dużym ekranie). Oprócz tego jest tu odpowiednia dawka przygód, miejsc akcji oraz imponujących technologii, by zadowolić fanów gatunku. Sama historia nie jest nazbyt skomplikowana ani też naszpikowana zwrotami akcji, ale napięcia i dynamiki jej nie brakuje. W dodatku Szkot należy do tych autorów, którzy nie szczędzi swych postaci.
Ważnym elementem takich powieści jest światotwórstwo i pod tym względem Wspomnij Phlebasa też wypada dobrze. Co prawda główny konflikt na pierwszy rzut oka wygląda na wysoce sztampowy (strona technicznie zaawansowana kontra potężna fizycznie rasa w wojnie zaprawiona), ale szczegóły dodają nieco oryginalności (Kultura jest raczej pacyfistyczna i część odmawia udziału we wojnie, a Idiranie wcale nie są technologicznie zacofani). Jednak zdecydowanie bardziej ciekawie jest na marginesach i w tle. Jest na przykład rasa Dra’Azon (jedna z cywilizacji „wysublimowanych”, czyli takich, które porzuciły znane nam czas i przestrzeń), która z niejasnych przyczyn trzyma pieczę nad tak zwanymi Planetami Martwych). W rozdziałach przerywnikowych pojawia się zaś Fal 'Ngeestra, jedna referentek Kultury, czyli jednostek potrafiących przewidzieć z niemal 100% skutecznością następstwa najbardziej skomplikowanych systemów. Jest w tym nawet lepsza od sztucznych inteligencji Kultury i dlatego jest przez nie ściśle monitorowana. Można by jeszcze tak długo, ale wystarczy takie oto podsumowanie: pomysłów Banksowi nie brakuje.
Powyższe zalety nie złożyłyby się na dobrą powieść, gdyby nie dopełnienie w formie nieźle wykreowanych postaci. Podobnie jak w przypadku światotwórstwa, sztampa miesza się tu z elementami intrygującymi. Idiranie są więc aroganccy i honorem zaślepieni, jak Klingonie i setki podobnych ras, klanów i tak dalej. Czytelnicy napotkają też rozliczne skojarzenia budzącego samoświadomego drona z tendencją do dramatyzowania i marudzenia. We Wspomnij Phlebasa zdecydowanie najciekawiej wypada główny bohater. Horza nie dość, że należy do rasy budzącej intensywną niechęć w większości ras, to jeszcze jego zmiennokształtność czasem zaburza jego tożsamość. W dodatku charakter ma daleki od krystalicznie czystego: wartością nadrzędną jest przeżycie i gotów jest zabić kogoś niewinnego, by to osiągnąć. Ma też talent do wplątywania się w emocjonalnie trudne sytuacje – zarówno przez wątpliwe decyzje, jak i z racji przypadku. Warto też wspomnieć, że protagonista to nie jedyna nieoczywista postać w powieści.
Wspomnij Phlebasa to fantastyczno-naukowa rozrywka na niezłym poziomie. Nad elementami sztampowymi zdecydowanie górują te ciekawe i oryginalne, a całości dopełnia kreacja postaci i kilka wysoce dynamicznych scen akcji. Dobrze, że Zysk i S-ka wznowiło tę serię, ale ciekaw jestem, czy uda im się przebić Prószyńskiego i S-kę i ich trzy tomy. Póki co nie widzę nawet zapowiedzi Gracza… Tak czy tak: dodaję Kulturę do listy napoczętych opasłych cykli.
O Wspomnij Phlebasa przeczytacie też u Hrosskara, w jego Świecie fantasy.
— Ty głupcze! — Więzień roześmiał się z goryczą. — Chcesz wiedzieć, kto naprawdę jest przedstawicielem Kultury na tej planecie? Bynajmniej nie ona. — Ruchem głowy wskazał kobietę. — To ta latająca brzytwa, która ani na chwilę nie odstępuje Balvedy, jej pocisk nożowy. Maszyna, i tyle. Tym właśnie w gruncie rzeczy jest Kultura: bezduszną maszyną.
ElaR
Jestem ciekawa. Nawiązuje ta książka do starych książek. A może jest stara, nie wiem. W każdym razie przyciąga.
pozeracz
Hmmm… Bezpośrednio raczej nie nawiązuje. Może momentami przypomina ogólnie, ale nawiązań nie ma wiele.
Ambrose
Z jednej strony mierzą mnie okrutne takie sztampowe rozwiązania fabularne a la Gwiezdne Wojny, z drugiej zaś ogromnie ciekawią te wspomniane przez Ciebie smaczki w postaci niebanalnych pomysłów.
pozeracz
Tak mi jakoś z doświadczenia wychodzi, że porządna literatura rozrywkowa często właśnie tak robi – utarte schematy wzbogaca o odpowiednią dawkę pomysłów oryginalnych. Plus solidne wykonanie całości.