We wstępie niniejszym nie padnie żelazopodobne nazwisko pewnej autorki, nie będzie też silenia się na banały dotyczące pobieżnej, bestsellerowej głównie obecności włoskiej literatury na polskim rynku. Nie wspomnę też o nagrodach zdobytych przez Domenico Starnone i wydanych już u nas dwóch powieściach. Zamiast tego zaproszę Was po prostu do tekstu… Oto Wyznanie.
Pietro to z pozoru zwyczajny nauczyciel – przykłada się do swojej pracy, umie zaskarbić sobie szacunek uczniów, choć czasem uwaga poświęcana nauczanemu przedmiotowi jest nazbyt intensywna. Jego poukładane życie odmienia romans z Teresą, byłą uczennicą. Intensywne uczucie nie wytrzymuje próby czasu – po gwałtownych rozstaniach, publicznych kłótniach i innych szaleństwach wszystko kończy się zadziwiająco spokojnie po pewnym obopólnym wyznaniu. Późniejsze małżeństwo z Nadią, ojcostwo i kariera przynoszą nauczycielowi wiele satysfakcji, ale nie może on do końca zapomnieć o zdradzonej tajemnicy ani też o samej Teresie.
Na sam początek uwaga nie tyle literacka, a raczej okołowydawnicza. Wyznanie jest opatrzone blurbem, który może dać mylne przekonanie o tym, na Starnone kładzie fabularny nacisk. Owszem, sam związek jest formacyjny dla protagonisty i powraca (głównie jako obciążanie) tak w jego rozmyślaniach, jak i w jego małżeństwie, ale nie jest to wątek wiodący. Podobnie jest zresztą z tytułowym wyznaniem. Całe to objaśnianie zmierza do tego, że powieść Włocha ma wiele aspektów, perspektyw (narratorkami dwóch ostatnich, krótszych części są kolejno córka Pietro i Teresa) motywów. Różnorodność ubrana z obyczajowy kontekst jest zresztą jedną z głównych zalet książki. Czytelnik znajdzie tu materiał do przemyśleń o zazdrości, szczerości, edukacji, światku sztuki, wychowaniu i jeszcze kilku innych tematach. Nie ma przy tym poczucia przesytu, gdyż wszystko jest ze sobą zgrabnie, bezszwowo splecione.
Dodanie dwóch wspomnianych części pisanych z perspektywy córki głównego bohatera i Teresy sprawia zaś, że jednym z ważniejszych i jednocześnie najbardziej ciekawych staje się motyw postrzegania danej osoby. Najdłuższa część, której narratorem jest skłonny do autorefleksji Pietro, daje nam dobry wgląd w to, jak widzi on samego siebie. Kilka fragmentów jest bowiem poświęconych temu, jak przez długi czas uważał siebie za niedostatecznie dobrego w zasadzie w czymkolwiek. Ten syndrom oszusta utrzymuje się w nim po części nawet, gdy osiąga sukces nie tylko akademicki, ale i medialny. Córka natomiast maluje niemal wyidealizowany obraz ojca – wyrozumiałego, pełnego ciepłą i zrozumienia. Całość zamyka zaś głos dawnej kochanki, która nie tylko dostrzega w nim inne cechy, ale też przedstawia znacząco różną wizję ich związku. Starnone nie tworzy tu może wielogłosu na miarę Szostaka, ale i tak wypada on bardzo pouczająco.
Wyznanie – niby na marginesie, ale uznać tę marginalność za pozorną – jest też komentarzem do różnic między sytuacją kobiet i mężczyzn w świecie nauki oraz po części w życiu codziennym. Opisane w książce partnerki Pietro są diametralnie od siebie różne, lecz wysoce inteligentne i podążyły różnymi ścieżkami. Niezależna, krnąbrna Teresa osiąga sukces, ale właściwie doceniona zostaje w zasadzie dopiero za granicą i nie wiąże się już z nikim na dłużej. Nadia natomiast jest cicha i zwraca uwagę na konwenanse, ale z kariery naukowej rezygnuje po nieudanych zalotach pewnego profesora. Ta porażka w porównaniu z sukcesami męża oraz trudami, czasochłonnością macierzyństwa stanowią znaczne obciążenie dla niej oraz ich małżeństwa. I to właśnie na tle tych dwóch kobiet widoczna jest największa słabość powieści Starnone, czyli niezbyt wyrazisty główny bohater. Protagonista osiąga sukces niejako z przypadku, dając się ponieść propozycjom i pomocy innych. Od wspomnianych kompleksów przechodzi zaś momentami do zadufania w sobie.
Wyznanie to całkiem udana powieść, która może nie powali nikogo literacko na kolana, ale czytelniczą satysfakcje zapewni. Domenico Starnone ukazał nieco zbyt pasywnego głównego bohater, ale jego przemyślenia oraz kobieca kontrperspektywa skutecznie maskują tą nijakość. Wydawnictwo Pauza zafundowało mi bardzo przyjemną wyprawę we włoskie strony.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję
Wyznanie wysłuchane zostało też tu:
Po tej kłótni wydawało się, że to koniec, nie można było wrócić do poprzedniej relacji po takich wyrzutach. Jednakże również tym razem zdołaliśmy się pogodzić. Trzymaliśmy się w objęciach aż do świtu, śmiejąc się z dziewczyny z Arles i z grającego na pianinie wykładowcy cytologii. Przerażała nas groźba, że mogliśmy utracić siebie nawzajem.
Ambrose
Znam owego jegomościa, bo czytałem „Sznurówki„. Wrażenia podobne jak Twoje po lekturze „Wyznania” – literatura solidna, choć nie powalająca na kolana.
pozeracz
Mi trochę brakuje takiej literatury w kraju nad Wisłą – takiej, która z miejsca nie sili się na bycie arcydziełem, rewolucją czy inną rewelacją.
łowczyni słów
Tak to już niestety działa, od zarania ludzkości, że myślący, błyskotliwy, inteligentny człowiek, jeżeli ma nieszczęście być kobietą, natychmiast staje się obiektem seksualnej fascynacji ze strony przedstawicieli przeciwnej płci. Owi, poprzez organiczny akt- w którym obie strony pozbywają się znacznych objętości płynów ustrojowych- starają się tę wybitną jednostkę sobie podporządkować. Ciekawa obserwacja, tym dziwniej że poczyniona przez przedstawiciela płci męskiej. Bez zbędnego resentymentu- wszak to zwyczajnie ludzkie. W końcu filozofia, poezja, nauka- wszystkie są rodzaju żeńskiego, i pewnie dlatego mężczyźni byli najwytrwalszymi z ich kochanków. Szkoda tylko że ten mimowolny mesmeryzm bezsensownie złamał tak wiele życiorysów.
pozeracz
Hmmm… Jakoś wydaje mi się, że „myślący, błyskotliwy, inteligentny człowiek” płci brzydkiej też szybko staje się obiektem fascynacji, bo dla części ludzkości inteligencja jest po prostu seksowna. Różnica chyba polega na tym, że płci mniej owłosionej jest dużo trudniej jest oprzeć swój sukces na inteligencji bez napotykani natarczywców u władzy.