Może i lekko przesadzam z wnioskami, ale wydaje mi się, że losy The Dagger and the Coin to dowód na co najmniej kilka przypadłości polskiego (i nie tylko) rynku wydawniczego. Cykl Daniela Abrahama ucierpiał z powodu przesycenia (a co za tym idzie ginięcia w tłoku), braku zaufania do dłuższych serii niezaznanych (wtedy) autorów czy też efemeryczności bytów wydawniczych. Ja zaś liczę, że może me pisanie choć ciut zwiększy szansę, że ktoś ten cykl przejmie i da się nim nacieszyć fanom fantasty znad Wisły. Oto więc The Tyrant’s Law.
Rok: 2024 Strona 8 z 10
Mól książkowy molowi książkowemu nierówny – wgryzamy się w różne gatunki, mamy różne czytelnicze zwyczaje i nawyki. Poza konstytutywną dla grupy rzeczonej miłością do książek, jest jeszcze jedna słabość łącząca osoby literaturochłonne: upodobanie do książek… o książkach. Jakże bowiem nie lubić takiej samozwrotnej rozrywki ego łechcącej? Czytać, dużo czytać Ryszarda Koziołka do tej kategorii pasuje w sam raz.
Ponad osiem lat temu, blisko bloga początków opublikowana została tu recenzja książki pewnego autora wtedy głośnego. Jeśli linkowany tekst przeczytacie (lub choć do ostatniego akapitu przeskoczycie), to przekonacie się, że mimo wielu zalet me odczucia mieszanymi były. Nie spodziewałem się jednak wtedy, że aż tyle lat mini nim po kolejną powieść Flanagana sięgnę. W dodatku Pragnienie trafiło w moje ręce drogą okazyjnie, drugoręczną.
We wstępach do wpisów wspominałem wielokrotnie o przeróżnych autorach czy też książkach, które od dawna za mną chodziły, ale z jakiegoś powodu – mimo chęci – ciągle były odkładane. Natomiast to Jeffa VanderMeera miałem stosunek dziwny, gdyż czytałem o nim sporo dobrego od dawna, mam słabość do dziwności w literaturze, ale jakoś nigdy nawet nie byłem bliski sięgnięcia po jego książkę. Trzeba było wyprzedaży i zakupu przyokazyjnego – tak właśnie w paszczę Pożeracza trafił Zrodzony.
Ludzi mózg to organ niesamowity pod wieloma względami. Jedną z jego wspaniałych… i do ludzkiego przetrwania przydatnych umiejętności jest rozpoznawanie wzorców i jednocześnie odstępstw od nich. Co było dla mnie nieco zaskakujące, ponoć sztuczna inteligencja ma tu niemało do nadrobienia. Po co w ogóle to piszę? Otóż cały ten nieco dziwny wstęp ma służyć tylko temu, że oto natknąłem się na drugi przypadek trzeciego tomu wieloczęściowej serii nowelek, który nie do końca do gustu mi przypadł… ale tylko z początku. Poniżej postaram się odstąpić do trajkotania i pokazać, jak to z Into the Riverlands było.