Wydawałoby się, że dopiero co rozpisywałem się o pierwszej książce wydawnictwa Drzazgi, a tu przyszła pora na kolejną ich książkę. Niejedno to także debiut, ale tym razem autorski. Absolwentka Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Jagiellońskiego publikowała jak dotąd tylko w zakresie naukowym. Jej głównym obszarem zainteresowań jest gerontologia, a to zainteresowanie starością wyraziście odbija się w jej prozatorskim otwarciu.
Kategoria: Książki Strona 36 z 85
Lektura zwieńczenia dowolnego niemal cyklu wiąże się z nieuchronnym rozczarowaniem. Zawód może spowodować sam końcowy tom niespełniający oczekiwań nagromadzonych podczas lektury poprzednich. Z drugiej zaś strony, im lepszy finał, tym większy smutek wywołany koniecznością pożegnania się z bohaterami oraz/lub światem. Owszem, do każdej książki można wrócić, ale – wybaczcie banał – pierwsze czytanie jest tylko jedno. Dość jednak tych rozkmin, pora na Revenat Gun, czyli pożegnanie z cyklem Machineries of the Empire.
Na samym początku popełnię rzecz karygodną z perspektywy twórcy internetowego: odeślę Was do artykuły innego autora. Marcin Zwierzchowski, znany facebookowo jako Kulturalny Człowiek, napisał bowiem ciekawy dla Lubimyczytać.pl ciekawy tekst o tym, jak to do dyskusji fantastyczno-naukowych nie zaprasza się autorów literatury science-fiction, a Lem postrzegany jest jako koniec i początek całego gatunku. Czemuż jednak przywołuję to w tym miejscu? Gdyż Podarować niebo Romualda Pawlaka to właśnie fantastyka zbliżona pod wieloma względami do tej lemowskiej.
David Mitchell cieszy się u Pożeracza poważaniem podobnym do Dana Simmonsa i podobny los spotyka jego książki. Recenzję Slade House otwierały nawet podobne słowa od tych, którymi rozpocząłem tekst o Upadku Hyperiona. Brytyjczyk literacko jeszcze mnie nie zawiódł, ale zawsze musi nie tak mało czasu minąć bym sięgnął po kolejną jego książkę. Wyłuskane z marketowego kosza promocyjnego Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta czekało na swą kolej kilka dobrych lat. Czytajcie dalej, jeśli chcecie się przekonać, czy żałuję, że nie sięgnąłem wcześniej, czy może lepiej, żeby sobie jeszcze na półce poleżała.
Posłużę się frazesem wyświechtanym na potrzeby wstępów do wpisów na blogu niniejszym, ale: łaska czytelniczych wyborów na pstrym koniu jeździ. Hyperion Dana Simmonsa to według mnie jedna z najlepszych powieści science-fiction. Wydawać by się mogło, że taki zachwyt powinien gwarantować natychmiastowe sięgnięcie po kontynuację. Cóż… Zabranie się na Upadek Hyperiona zajęło mi jedyne jedenaście lat. Sprawdźmy, co wyszło z tego czekania.