Przystępując do pisania niniejszego wstępu, przejrzałem sobie listę wpisów opatrzonych tagiem „wydawnictwo PIW” i z pewnym zdziwieniem odkryłem, że jak dotąd recenzowana była tylko jedna książka z ich serii Proza Dalekiego Wschodu. Może gdybym zdał sobie sprawę z tego nieco wcześniej, to Wyznanie maski nie siedziałoby ponad rok na półce, cierpliwie czekając. Wyczekiwać zaś nie musicie Wy, gdyż poniżej przekonacie się, jak udało się moje pierwsze literackie spotkanie z jednym z wielkich nieunoblowanych.
Tag: literatura japońska Strona 1 z 3
Na polskim rynku wydawnictw nie brak i pod różnymi względami są one zróżnicowane. Od kolosów wydających wszystko co popadnie, intratnych edukacyjnych molochów po przeróżne niezależne, gatunkowe i efemeryczne. O ile jednak wiedza mnie nie zawodzi, to jest tylko jedno wyspecjalizowane geograficznie: Tajfuny. Założone przez Karolinę Bednarz i Annę Wołcyrz oficyna oraz księgarnia powstały po to, by przybliżać literaturę Azji Wschodniej. Ja zaś uznałem, że warto Wam przybliżyć rzeczone założycielki, ich doświadczenia i plany.
Były takie przedziwne czasy na tym blogu, że recenzje publikowane były na nim w zasadzie na bieżąco. Pandemia i tym podobne niedoczasy sprawiły, że opóźnienie jest dość solidne i nie w pełni przewidywalne. Zmierzam tu do tego, że Zmierzch czytałem czasu już nieco temu, ale tak się jakoś złożyło, że recenzja publikowana jest w okolicach urodzin Tajfunów, a w dodatku powieść Dazaia była ich wydawniczym debiutem. Dla nich więc wszystkiego naj, a dla Was tekst poniżej.
Co prawda łaska czytelnicza na pstrym koniu jeździ i czasem lektury danej książki unika się z powodów nieuświadomionych, lecz są i taki, o których od razu wiadomo, że przeczytane zostaną choćby się paliło i waliło. W tym przypadku pewność ta miała dwa główne powody: sprawdzoną autorkę oraz fabularny zarys skrojony w sam raz, by Pożeracza kusić. Gdy więc tylko nadarzyła się cenowo odpowiednia okazja, Podziemie pamięci w kończyny górne me wpadło.