Ludzi mózg to organ niesamowity pod wieloma względami. Jedną z jego wspaniałych… i do ludzkiego przetrwania przydatnych umiejętności jest rozpoznawanie wzorców i jednocześnie odstępstw od nich. Co było dla mnie nieco zaskakujące, ponoć sztuczna inteligencja ma tu niemało do nadrobienia. Po co w ogóle to piszę? Otóż cały ten nieco dziwny wstęp ma służyć tylko temu, że oto natknąłem się na drugi przypadek trzeciego tomu wieloczęściowej serii nowelek, który nie do końca do gustu mi przypadł… ale tylko z początku. Poniżej postaram się odstąpić do trajkotania i pokazać, jak to z Into the Riverlands było.
Tag: nowela
Recenzję Efektu sieciowego zakończyłem takim oto zdaniem: „Tym bardziej nie rozumiem, czemu nikt nad Wisłę tych książek jeszcze nie ściągnął”. Minęło roku półtora i moje stwierdzenie zostało – ku miej ogromnej uciesze – unieważnione. Wydawnictwo MAG w lipcu wydało w jednym wolumenie dwie pierwsze części przygód Mordbota, a mi nie pozostało nic innego, jak sięgnąć po część kolejną, Fugitive Telemetry, i spróbować Was zachęcić do zapoznania się z tym prześwietnym cyklem.
Czasem bywa tak, że pisarka korzysta z pseudonimu. Czasem bywa tak, że Pożeraczowi spodobał się cykl zombiecentryczna, choć motyw chodzących umarlaków bardzo mu się przejadł. Czasem bywa też tak, że dopiero po ukończeniu lektury nowej noweli Pożeracz odkrywa, że jej autorka i autorka wspomnianej serii to ta sama osoba. Seanan McGuire to bowiem Mira Grant, czyli autorka serii Feed, jednej z pierwszych fantastycznych książek wydanych przez Sine Qua Non. Kto wiem, może kiedyś i Every Heart a Doorway trafi pod ich skrzydełka.
Na wszelkie akcje marketingowe prowadzone przez wydawnictwa (zwłaszcza te duże) należy patrzeć z pewną nieufnością. W końcu – jak i każdej innej firmie – zależy im po prostu na przyciągnięciu klientów, najlepiej wiernych. Jednak czasem trudno nie dać się skusić. Tak jest w przypadku wydawnictwa Tor, które regularnie rozdaje egzemplarze swoich ebooków. Lista robi wrażenie nie tylko ilością, a jedynym warunkiem jest zapisanie się na newsletter. Piszę o tym nie bez kozery: w ten właśnie sposób w me kończyny wpadły nie tylko zapiski Murderbota, ale też będące przedmiotem wpisu niniejszego Nawiedzony tramwaj numer 15 P. Djèlí Clarka.
Ze względu na me ograniczone doświadczenia z literaturą afrykańską na liście swych (nie)postanowień mam odpowiednią pozycję. Los zaś dziwnie się jakoś tak układa, że duża część mych wojaży w te strony z Nigerią się wiąże. Swego czasu zachwyciła mnie Połówka żółtego słońca, której fabuła koncentrowała się wokół wojny biafrańskiej, a dziś recenzuję nowelę autorki, której rodzice zostali na stałe w USA właśnie ze względu na tę wojnę. Nnedi Orokafor mieszka i pracuje w USA, ale jej twórczość bardzo mocno z jej korzeniami jest związana. Doskonałym dowodem na to jest właśnie Binti.