"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Rozliczne rozliczenia, czyli „Ucho Igielne” Wiesława Myśliwskiego

Każdy ma chyba takiego autora lub też autorkę, do którego dzieł recenzowania podchodzi z dużą dozą ostrożności. Ja co prawda nie miałem okazji jeszcze rozpisać się o żadnej z powieści Wiesława Myśliwskiego, ale dla mnie on jest właśnie takim autorem. Według mnie to najlepszy polski prozaik, a jego Traktat o łuskaniu fasoli był dla mnie pierwszym olśnieniem polskiej literatury współczesnej i pokazał mi, że i w nagradzanym, hołubionym nurcie głównym mogę znaleźć coś dla siebie. Dlaczego więc tak długo czekałem, by sięgnąć po Ucho Igielne? Chyba po prostu odwlekam wyczerpanie. Choć został mi jeszcze Pałac… i odczytania ponowne. Dość jednak przydługiego wstępu, pora na przydługie sedno.

ucho igielne okładka

Domyślany Sandomierz oczami młodzieńca i starca, których imion nie poznajemy. Sandomierz jako wycinek Polski ukazujący trudy jej historii od międzywojnia, przez II wojnę światową i Zagładę aż po początki nowego, wschodowi poddanego ustroju. Wspomnienia młodości i przemyślenia doświadczeniem życiowym naznaczone. Spotkania, pożegnania i rozchodzenie się dróg. Przemijanie w bezczasie.

Jeśli powyższe streszczenie wydaje Wam się niezbyt przejrzyste i nazbyt ogólnikowe, to z tego miejsca poinformować chciałem, że zabieg jest to celowy. Ucho Igielne jest bowiem powieścią, której akcja toczy się w swoistym bezczasie – poszczególne momenty historii mieszają się tu ze sobą, lecz głównie w postrzeganiu narratora. Na samym początku można jeszcze próbować się doszukiwać tradycyjnego konstrukcji chronologicznej, ale szybko odgadnąć można, że narrator w wieku jeszcze przedstudenckim spotyka tu siebie samego już w wieku mocno podeszłym. Ten pierwszy zakochany, oczekuje na wybrankę, natomiast ten drugi zna już finał tego zakochania. To swoiste zaburzenie temporalne nie wpływa jednak na ciągi przyczynowo-skutkowe w „prawdziwym świecie”. Żaden z nich nie ma mocy, by zmienić to, co przywołują – mogą jedynie wracać do tych kluczowych momentów, zmieniając tylko (albo i aż) ich interpretację za sprawą bagażu życiowych doświadczeń.

sandomierz ucho igielne

Sandomierz, w którym tytułowe miejsce znaleźć można

Te nieuporządkowane powroty do momentów, miejsc i osób stanowią sedno powieści, która pozbawiona jest w zasadzie jakiejkolwiek fabuły spinającej. Czytelników oczekujących standardowej struktury taki zabieg może rozczarować, lecz jeśli są miłośnikami prozy Myśliwskiego, to i tak znajdą tu wiele dla siebie. Ucho Igielne jest bowiem najmniej typową (określenie jej jako „eksperymentalną” byłoby lekkim nadużyciem) w dorobku autorka, ale i tak zawiera całe mnóstwo motywów i cech charakterystycznych dla jego prozy. Nie brak tu refleksji na temat przypadku, pamięci i przeplatania się ludzkich losów, choć tym razem – jak zresztą nietrudno odgadnąć – najwięcej uwagi poświęcone jest kontrastom między młodością i starością oraz przemijaniu. Znów też ważną rolę odgrywa historia, która przetacza się przez życie protagonisty. Są więc antysemickie nastroje międzywojnia, wywózki Żydów z Sandomierza czy też początki kształtowania się władz polski komunistycznej.

Na koniec pora omówić pewien constans twórczości Wiesława Myśliwskiego: piękną polszczyznę. Nie da się pisać o jego prozie bez wspominania o stylistycznym dopracowaniu, co widać w dowolnych (zwłaszcza niespecjalistycznych) wypowiedziach. Podobnie jak w przypadku poprzednich powieści, Ucho Igielne można w zasadzie czytać tylko po to, by cieszyć się tym, jak kunsztownie jest napisane. Znów też co kilka stron napotkać można zdania-perełki, a i jest też kilka, które z czytelnikiem zostają na długo i na pewno będą wracać po latach. Chwilowo mój faworyt jest następujący: „Życie to błądzenie za sobą bez nadziei, że się kiedykolwiek siebie odnajdzie.” Muszę przyznać już w pierwszej osobie, że mam z tym dziełem pewien mocno subiektywny zgrzyt. Od pewnego momentu miałem wrażenie, że obcuję z prozą aż nazbyt osobistą. Może to i lekka przesada, ale czułem się jakbym podsłuchał czyjeś prywatne rozliczenie z własnym życiem. Nieco było mi z tym nieswojo, ale może to też świadczy o klasie tej literatury?

wiesław myśliwski b&w

Nie jestem w pełni przekonany, czy Ucho Igielne to dobra powieść na pierwszy kontakt z prozą Wiesława Myśliwskiego, ale jestem pewien, że mnie oczarowała. Nie był to zachwyt na miarę Kamienia na kamieniu czy Traktatu o łuskaniu fasoli, ale zdecydowanie nie brak tu pola do interpretacji, literackiego rozsmakowania się i namysłu. Kiedyś na pewno jeszcze tu wrócę i przejdę przez Furtę Dominikańską… może nawet spotkam samego siebie.


Przez Ucho Igielne przeszli też:

Może samotność sami sobie zadajemy jako niezgodę na świat, w którym przyszło nam żyć? Może jej źródło kryje się w naszej bezbronności wobec tego świata? A może i wobec naszego losu, na który nie mamy wpływu?

Poprzedni

Niespodziewana zwyczajność natężenia, czyli „Prochy Babilonu” Jamesa S.A. Coreya

Następne

Patrząc innymi oczyma, czyli „Spektrum” Martyny Raduchowskiej

6 komentarzy

  1. Luiza

    O, jeden z naszych najlepszych pisarzy u Ciebie. Świetnie.
    Tej jego książki jeszcze nie czytałam.

  2. Pierwszy kontakt z prozą Pana Myśliwskiego za mną, więc i tę pozycję mogę już spokojnie przeczytać 🙂 Jestem jej bardzo ciekawa!

  3. Ech, pan Myśliwski to mój literacki wyrzut sumienia. Lata temu czytałem „Traktat o łuskaniu fasoli”, który mnie zachwycił. Ale czas płynie, a ja wciąż mam na koncie tylko 1 dzieło tego pisarza.

    • pozeracz

      Hmmm… Ja z kolei chcę do „Traktatu…” wrócić w czasie najbliższym. Szczególna to dla mnie lektura.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén