Tempo wywiadowcze Pożeracza nie wzrosło dramatycznie w roku (bez)pańskim 2022, ale nie oznacza to wcale, że pozostawię Was z niczym. Wręcz przeciwnie. Udało mi się bowiem namówić na rozmowę drugą (po Bartoszu Zujewskim z Vespera) osobę specjalizującą się jakże ważnym w tych cyfrowych czasach marketingu. Dziś mam bowiem dla Was rozmowę z Ulą Słonecką, czyli dyrektorem do spraw marketingu w Fabryce Słów.
Sam sobie niepotrzebnie utrudniłem pisanie niniejszego akapitu rozmówczynię mą przedstawiający. Większość informacji, które tu umieszczam, jest bowiem zawarta w poniższej rozmowie, a chętnych zajrzeć nieco za zawodową zasłonę mogę odesłać do profilu instagramowego mej interlokutorki. Niechętnym takim odwiedzinom napiszę tu tylko, że Ula Słonecka nie tylko promuje książki, ale i biega (z półmaratonem włącznie) oraz kocha góry (za co u Pożeracza plus wielki [nie żeby to miało jakieś większe znacznie]). Dość jednak tego (meta)marudzenia – oddaję głos…
┍━━━━━━━━━✁━━━━━━━━━┑
Jakub Nowak: O ile miniresearch mnie nie myli, niedługo „stuknie” Ci dziesięć lat pracy w Fabryce Słów. Czy pamiętasz swój pierwszy dzień lub też dni?
Ula Słonecka: Tak, w maju stuknie mi 10 lat. Nigdy nie zapomnę pierwszych dni. Zwłaszcza, że na rozmowę o pracę przyszłam dość spontanicznie, bo dowiedziałam się że lubelskie wydawnictwo startuje z warszawskim oddziałem. Ja akurat pracowałam w wydawnictwie językowym, ale miałam ogromny głód na rozwój.
To były dość niespokojne czasy, dużo stresu, dużo emocji. Fabryka Słów przeżywała akurat dość drastyczną rewolucję, a jak wiadomo każda rewolucja wymaga ofiar. Dzięki temu, że zaczynałyśmy razem z Luizą (i do tej pory jesteśmy takim trochę rdzeniem warszawskiego zespołu) jakoś było mi łatwiej przejść to tornado.
Mam nadzieję, że nazbyt krwawa rewolucja to nie było. Jest jakieś konkretne wydarzenie, które jest dla Ciebie symbolem tamtych początków?
Zastanawiałam się nad tym pytaniem, ale chyba nie ma takiego „symbolu”. Działo się tak dużo i intensywnie… Sama ta rewolucja jest chyba symbolem.
No to nie mogę nie zapytać: na czym polegała ta rewolucja?
Rewolucja – to klasyka – po prostu firma się zmieniała, przeprowadzała częściowo do Warszawy, tu otwierała nowy oddział, a lubelski częściowo likwidowała. Ot, cała tajemnica. Ale wiadomo, że takie zmiany zwykle są trudne.
Wszystko jasne. Mam więc od razu pytanie powiązane: a jak przez te lata zmienił się charakter Twojej pracy?
Praca w zespole kreatywnym – to ciągłe zmiany. Zginie ten, który nie potrafi dostosować się do zachodzących zmian na świecie. W Fabryce cały czas się rozwijamy i zmieniamy, bo zmieniają się choćby media którymi docieramy do naszych czytelników. 10 lat temu naszym głównym celem było: zaistnieć w mediach mainstreamowych, pokazać się w tygodnikach opinii, na największych portalach opiniotwórczych, czy w radiu o najwyższej słuchalności etc.
Teraz w zupełnie inny sposób docieramy do naszych czytelników. Wracając do pytania – z grubsza – charakter pracy jest podobny – musimy wydać książkę i tak ją pokazać, by czytelnicy się o niej dowiedzieli i chcieli ją przeczytać. Zmienia się o świat dookoła, wiec my się dostosowujemy z tym „pokazywaniem”. Jeśli chodzi o mnie osobiście – na pewno teraz mam większa swobodę działania (niż 10 lat temu), dużo lepsze i większe skille.
Zmian w social mediach rzeczywiście zaszło wiele, ale w tych głównonurtowych chyba niewiele. Książka nadal pozostaje tam raczej egzotyczną ciekawostką, o ile akurat nie napisał jej żaden celebryta i tak z telewizji znany. Czy może Ty widzisz to inaczej?
Masz rację w mediach głównonurtowych niewiele się zmienia. Nie będę się tu rozpisywać, bo za bardzo nie ma o czym. Fantastyka raczej zawsze będzie takim niesalonowym dzieckiem literatury, chociaż w tej chwili większość wydawnictw ma w ofercie jakieś tytuły z gatunku fantastyki.
Tylko starają się to ukryć, zmieniając etykietki. Ale podobnie jest na zachodzie, więc to zdecydowanie szerszy problem. A co do ukrywania i tym podobnych – czy przychodzi Ci do głowy jakiś autor lub autorka, którzy zasługują na zdecydowanie większą uwagę niż jest im aktualnie poświęcana?
Tak, polscy autorzy. Mam wrażenie, że ostatnio czytelnicy chętniej sięgają po zagranicznych autorów. Widać to np. na listach bestsellerów, jak weźmiesz bestselery empiku za 2022 rok, w kategorii fantastyka masz: Sapkowski, Ziemiański, Chmielarz. Na 30 miejsc tylko 3 polskie nazwiska. I wiem, to oczywiście tylko Empik, ale jakby nie było, to jeden z obrazków rynku.
A gdybyś miała wskazać jednego polskiego autorka lub autorkę z tych przegapionych?
Za trudne pytanie. Chyba nie potrafię odpowiedzieć…
Domyślam się, że to przez niechęć do wybrania tylko jednej osoby spośród wielu utalentowanych.
Dokładnie tak.
Dobrze… Skręcę więc w stronę nieco bardziej ogólną i luźną. Pracujesz w samym środku branży książkowej, ale czy od „zawsze” byłaś molem książkowym?
Zawsze bardzo dużo czytałam, moja mama kupowała sporo książek nie parząc, co to za książki (wiadomo kiedyś tak było, że do księgarni „rzucali” książki i się kupowało „jak leci” bo „było”. Czytałam również dzięki starszemu rodzeństwu, szczególnie dzięki siostrze, która zawsze podsuwała mi coś ciekawego poza lekturami.
Później pochłonął mnie teatr na jakiś czas, w końcu studia na kulturoznawstwie UW i podczas studiów trafiłam do wspaniałej, kultowej, ale niestety nieistniejącej już warszawskiej księgarni Odeon i już zostałam „w branży”. Więc wykształcenie mam ze specjalizacją teatralną, ale na stałe zawodowo związałam się z książkami.
Ja jestem filololem angielskim, więc wiem, jak z tym było u mnie, ale o kulturoznawstwo zapytam: jak wiele literatury nieprzedmiotowej było na tym kierunku?
Bardzo dużo literatury KAŻDEJ. Ale najwięcej przedmiotowej.
A gdybyś miała wybrać jedną książkę kulturoznawczą, która według Ciebie byłaby najbardziej rozwijająca dla „przeciętnego” czytelnika?
Mitologie Barthesa. Bez zastanowienia!
Oj, nie, nie. Nie będzie tak łatwo. Dlaczego akurat tę książkę wybrałaś?
Wybrałam tę, bo to dla mnie kanon literatury humanistycznej, taka jedna z podstawowych w kulturoznawstwie. Wracam do niej czasami i mimo wieku (książki, nie mojego) mam wrażenie, że jest bardzo aktualna cały czas, mimo, że zdezaktualizowały się konteksty.
Kontekst to chyba jedno z moich ulubionych słów zapamiętanych z częstego powtarzania na studiach.
Teraz zaś pozwolę sobie wskoczyć znów do wydawniczej rzeki. Ciekaw jestem bowiem, jak wyglądają relacje z innymi wydawnictwami. Czy to bardziej konkurencja czy współtowarzysze w ciężkim boju?
Świat jest bardzo mały, więc normalne, że wszyscy w branży się znają, albo przynajmniej kojarzą… z mojej perspektywy.
Co do konkurencji – to my raczej z założenia nigdy nikogo nie traktujemy jako konkurencję. Rynek jest bardzo duży i pojemny, a nam od zawsze przyświecała idea „róbmy swoje”, a właściwie „rupmy sfoje”. Mamy w biurze nawet taki neon, więc jak coś podeślę zdjęcie.
To bardzo dobra dewiza. Sam staram się ją stosować. A gdybyś miała wybrać jedną rzecz, którą chciałabyś zmienić w szerokim światku wydawniczym. Może to być jakaś praktyka wydawnicza, fałszywe mniemanie czytelników albo czyjś monopol.
O, rety. Ja widzę tylko część rynku i tylko przez swoją bańkę informacyjną, w której z całą pewnością jestem. Widzę jak dużo zmieniło się przez ostatnie lata i moim zdaniem to są zmiany na lepsze. Coraz większa różnorodność, więcej wydawców, więcej czytelników. Z perspektywy wydawcy ta różnorodność czasem nie przynosi więcej korzyści, ale z perspektywy czytelnika – same korzyści… No może nasze półki ani mieszkania nie chcą być z gumy, ale mamy wybór i to coraz większy.
Co bym zmieniła… Czy bym coś zmieniła? Chyba nie, rynek sam w sobie zmienia się tak dynamicznie i tak wiele czynników na niego wpływa, że nawet jeśli bym coś zmieniła, za pół roku ta zmiana nie miałaby znaczenia. Nie przetrwają ci, którzy nie są gotowi na zmiany.
Rozumiem… Ale czy przez te lata zaszła np. jakaś ważna zmiana związana z dystrybucją książek i praktykami np. Empiku?
Rety, kiepska jestem jednak do rozmowy. Bo cały czas mi się wydaje, że patrzę tylko przez niewielkie okienko swojego punktu widzenia.
Ale wracając do pytania – przez te lata, zachodzą cały czas jakieś zmiany. No i znów z mojej perspektywy, empik choć nadal jest największym graczem, to już nie jedynym. Czytelnicy coraz częściej wybierają inne miejsca, no i też coraz więcej czytają/słuchają digitalu (ebook, audiobook) Ważna zmiana związana z dystrybucją zachodzi, wydaje mi się w rozwoju ebooków i audiobooków.
Praktyki empiku niewiele się chyba zmieniły przez te 10 lat, ale zmieniają się praktyki czytelników i to one wymuszają zmiany u wydawców i dystrybutorów. A wojna cenowa trwa odkąd pamiętam, ale też odkąd pamiętam, jako czytelnik zawsze wybieram te miejsca, które są najbardziej korzystne dla mnie cenowo.
Prawda… W większość wybiera się miejsca bardziej atrakcyjne cenowo. Choć czasem można sobie pozwolić na wsparcie np. mniejszych księgarni. I nim przejdę do tematu ebooków, to zapytam: jakie są Twoje ulubione księgarnie? Masz do którejś sentyment?
W tej chwili to księgarnia ZiK mojego szwagra 😀 Ale i tak, ponieważ rzadko w niej bywam, kupuję wszystko online najczęściej tam gdzie najtaniej. Ale lubię np. Świat Książki w Promenadzie, bo pracują tam bardzo fajni ludzie, zawsze chętni do pomocy, czytający, lubiący rozmawiać. Sentyment ogromny miałam do Odeonu na Hożej i Czytelnika na Wiejskiej. Teraz jedna nie istnieje a druga to teraz BookBook.
Fajnie, że i dużosieciowa księgarnia na wyróżnienie zasłużyła.
A tak powolutku do końca zmierzając, skręcę w stronę czytelniczą prywatnie. Co czyta Ula Słonecka po godzinach? Co ją ostatnio zachwyciło literacko?
Co ja czytam prywatnie, jeśli nie czytam fantastyki to: reportaże (ostatnio polecam Apartament w hotelu wojna), biografie (z ostatnio przeczytanych polecam Halina. Dziś już nie ma takich kobiet. Opowieść o himalaistce Halinie Krüger-Syrokomskiej), książki o tematyce górskiej (Eiger Wyśniony), literaturę rozrywkową, sensacyjną, kryminały, uwielbiam Lee Childa i jego serię z Jackiem Reacherem, czytam literaturę piękną (kocham-uwielbiam Mario Vargasa Llosę).
W sumie wszystko czytam co wpadnie mi w oko, albo ktoś mi poleci.
O, Jack Reacher. Sam ostatnio do niego wróciłem i zbiegło to się z oglądaniem serialu Amazona. Widziałaś może? Jak się podobał?
Właśnie jestem przed ostatnim odcinkiem (mam nadzieję, że dziś obejrzę ostatni), jestem zachwycona. Amazon spełnił moje oczekiwania jeżeli chodzi o oddanie klimatu i postaci.
A jak podchodzisz do ekranizacji tak ogólnie: wymagasz dużej dbałości o wierności źródłu czy uważasz film za mocno odrębne medium i zostawiasz twórcom dużo swobody?
Nie, nie jestem jakimś ortodoksyjnym wyznawcą zasad ekranizacji. Film po prostu musi być dobry i wywoływać emocje. Bo np. w przypadku Jacka Reachera – bardzo lubię filmy z Tomem Cruisem, ale oddzielam je od książek. W sensie rozumiem inspirację, ale nie traktuję tych filmów jako wierną ekranizację, co nie zmienia faktu, że dobrze się bawiłam oglądając tę wersję Reachera.
Czasem zdarza się też tak, że na podstawie bardzo kiepskiej książki powstaje cudowny film, chociaż na szybko potrafię wymienić tylko Pamiętnik. Uwielbiam film, ale książka kompletnie mnie rozczarowała. Idąc na film na podstawie książki, nigdy nie mam specjalnych oczekiwań. Nie siedzę z notesikiem i nie zastanawiam się „o tu w książce było jeszcze to i to”. A nawet jeśli mi się film nie podoba, to nie jestem zawiedziona, bo przecież nie przestałam lubić danej książki.
Mam w zasadzie identyczne podejście i oszczędziło mi ono wielu frustracji i rozczarowań.
A tak na koniec zapytam podstępnie: czegóż mogą czytelnicy spodziewać się po Fabryce Słów w nadchodzącym czasie i czy jest coś w tych planach, co ekscytuje Cię ciut bardziej niż reszta?
Z najbliższych premier to Ta, która stała się słońcem w październiku.
To może dwa słowa więcej o tej książce? Czemu miałbym ja na nią czekać?
Uwielbiam kiedy lektura wzbudza dużo różnych i skrajnych emocji, która owszem dostarcza rozrywki, ale która niesie ciekawą treści, a do tego sprawia, że pojawia się mnóstwo pytań i przemyśleń. Emocje to jest dokładnie to, czego szukam obecnie w książkach, a Ta która stała się słońcem na pewno dostarczy mnóstwa emocji wszystkim, którzy zdecydują się przeczytać tę książkę.
┕━━━━━━━━━✃━━━━━━━━━┙
Na koniec każdego z wywiadów zwracam się do Was, wielce szanowne osoby bloga nawiedzające, z prośbą o pytania do mej wywiadowczej ofiary. Bardzo rzadko zdarza się, by ktokolwiek mą prośbę spełnił, ale i tak nie tracę nadziei, że pod którymś z tych wpisów pojawi się więcej niż jedno pytanie. Może to ten raz?
Nagle w biurze zadzwonił telefon i recepcjonista wycofał się za drzwi, żeby odebrać. Po chwili wrócił i powiedział:
– FBI do mężczyzny ze złamanym nosem. Przypuszczam, że chodzi o pana.
– Zaraz nie będzie wiadomo, o którego z nas chodzi, jeżeli nie przestanie pan mleć językiem – ostrzegł go Reacher.
Ambrose
Pamiętam, że na początku swej czytelniczej drogi bardzo często sięgałem po książki wydawane przez Fabrykę Słów. Ale ostatnio rzadko mi się to zdarza.
A wywiad ciekawy – miło mieć świadomość, że świat zamieszkują ludzie miłujący góry i prozę Llosy 🙂
pozeracz
Ja też ostatnio rzadko sięgam po Fabrykę Słów, ale (nie tylko po tym wywiadzie) chciałbym spróbować dać szanse wydawanym przez nich „zagramanicznikom”.