Z ogółami rozprawiłem się we wpisie poprzednim, a teraz pora na szczegóły. Wiem, że wszelkie listy, akcje i inne postanowienia społeczne budzą mieszane odczucia, ale i w tym przypadku dokonuję subwersji. Nie będzie tu kompletnej listy przeczytanych książek (to można znaleźć na Goodreads), nie będzie jednego motywu czytelniczego na rok przyszły ni też skupiania się na jednym autorze. Kluczem jest bowiem różnorodność i to na niej się wszystko opiera. Może pewną rolę odgrywają czytelnicze wyrzuty… Może.
Zapraszam serdecznie do niepostanowień na rok 2016 i 2017, ale niechętnym powrotom do przeszłości lub czas oszczędzającym przypomnę kluczowe fakty. Nim założyłem bloga zrezygnowałem z recenzowania dla paru portali fantastycznych, a powodem tej rezygnacji był nieustanny brak czasu na własne czytanie wynikający z ciągłego napływu kuszących pozycji fantastycznych. I mej słabej woli w tym zakresie. Odsetek książek niefantastycznych był niewielki. Z czasem uznałem, że nie dam rady ograniczyć swych zapędów, o ile nie odetnę się całkowicie. Odcięcie powiodło się, ale w międzyczasie wykiełkowało we mnie uzależnienie od pisania o książkach. Pożądałem więc literackiej różnorodności, a jednocześnie nie chciałem przestać pisać o książkach. Pod koniec pierwszego roku blogowania uznałem, że warto by było zmotywować się jakoś zewnętrznie, a do tego w jakiś sposób zaplanować choć część tych lektur. Stąd też mieszanka kategorii ogólnych z pozycjami konkretnymi.
Wstępom jednak dość – pora na cyferki, listy i sedna wszelakie. Z przyjemnością melduję o postępie. Rok temu z 17 pozycji udało mi się przeczytać 9, więc na rok (jeszcze) obecny przeszło 8. Skreśloną dziewiątkę zastąpiła kolejna dziewiątka, więc i na ten roku (nie)postanowień było 17. Tym razem zaś udało mi się odhaczyć 10. Oto i one:
- Wieża Babel A.S. Byatt (recenzja)
- Powieść Thomasa Pynchona (Wada ukryta – recenzja)
- Powieść Margaret Atwood (Oryks i Derkacz – recenzja)
- Powieść Olgi Tokarczuk (Prawiek i inne czasy – recenzja)
- (re) Do Androids Dream of Electric Sheep Philipa K. Dicka (recenzja)
- Czarodziejska Góra Tomasza Manna (recenzja)
- Powieść Dana Simmonsa (Ilion – recenzja)
- Powieść cyberpunkowa (Rozpoznanie wzorca – recenzja)
- Powieść z APF (nie Żwikiewicz) (Tylko cisza – recenzja)
- Powieść autora/ki z Czech (Cisza w Pradze – recenzja)
Prosta matematyka wskazuje, że pozostało na rok następny (nie)postanowień 7.
- Jeśli zimową nocą podróżny Italo Calvino
- Dokończyć Świat Dysku oraz/lub Naukę Świata Dysku
- Powieść Salmana Rushdiego
- Reportaż Ziemowita Szczerka
- House of Leaves Marka Danielewskiego
- (re) Lalka Bolesława Prusa / Ulisses Jamesa Joyce’a
- Powieść autora/ki z Afryki
Na koniec pozostała zaś część najtrudniejsza, czyli uzupełnienie listy. I to o aż 10 pozycji. Proste skreślanie musiało ustąpić miejsca poważniejszym deliberacjom. Jedyną oczywistością była zachowanie mieszanki konkretów z ogółami. W ramach ukazania swej uczciwości i szczerego podejścia dodam, że nie dodaję do listy literatury węgierskiej, gdyż i tak ją przeczytam za sprawą niedawno z powodzeniem zakończonego Rewersu ArtRage/BookRage. Podobnież z klasyką polskiego SF, gdyż antykwaryczne perełki czekają w szufladzie. Cała reszta prezentuje się zaś tak:
- Powieść Anny Kańtoch
- Powieść Larry’ego McMurtry’ego
- Powieść Herberta Rosendorfera
- Powieść Wiktora Żwikiewicza
- Powieść autora/ki z Japonii (nie Murakami)
- Współczesną, niefantastyczną powieść autora/ki z Rosji
- Zbiór opowiadań autora/ki spoza Europy/USA
- Książka o książkach
- Reportaż z serii amerykańskiej Czarnego
- Kwiaty dla Algernona Daniel Keyes
Wpis powtarzany, więc i podsumowanie powtórzone po części będzie: nie tworzę żadnego wydarzenia ni banera, ale niezmiennie zachęcam do stworzenia podobnej listy dla siebie. A może nawet macie jakieś propozycje dla mnie? Wiem, że wiele osób ma mocno sceptyczne podejście do takich list, ale może to być ciekawy sposób na zróżnicowanie swojego czytelnictwa. Czasem można bowiem niezauważenie wpaść w rutynę pod kątem doboru lektur. Ja jestem wręcz pewien, że nigdy nie wypełnię wszystkich (nie)postanowień na dany rok, ale i tak polubiłem się z tą tradycją.
Od pewnego momentu w życiu człowiek stara się zapełnić pustkę, przed którą stoi. Dlatego snujemy plany, wyznaczamy sobie cele, staramy się je osiągnąć. Ale w przerwach dręczy nas przekonanie, że wszystko to jest nic nie warte.
[Valerio Varesi, Pokoje do wynajęcia]
Michał Stanek
Ja zrobiłem sobie w styczniu podobną listę i udało mi się ją nawet zrealizować. Tylko u mnie dotyczyło to częściowo kontynuacji cykli (O’Brian, Ellroy, Wroński). Albo kolejnych pozycji z dorobku konkretnych pisarzy (Doctorow, Kneale, Crummey). Plus kilka wskazań ogólnych: nagrodzona Pulitzerem, reportażowa, dziecięca/młodzieżowa, po angielsku. W sumie to wychodzi połowa tego co jestem w stanie przeczytać przez rok w ogóle. Niewątpliwie taka lista przypomina po co się jeszcze chciało sięgnąć – choćby non-fiction, po które sięgam nader rzadko. Z kolei poszczególnych pisarzy lubię czytać od najstarszych – sprawdza mi się to przy np. Crummeyu, Doctorowie czy Ellroyu. Chociaż przy niecałych 30 książkach rocznie nie mam się z czym rozpędzać, 1-2 pozycje rocznie.
Ale i tak najlepsza książka 2017 jest spoza listy zamiarów, zupełnie z przypadku 🙂 No i z każdym rokiem lista „do przeczytania” na Biblionetce wydłuża mi się zamiast skracać – w tym roku przekroczyła 90. 🙂
pozeracz
Specjalnie sprawdziłem i na półce „Want to read” na Goodreads mam jedyne 318 tytułów 😉 Rośnie powoli, ale i tak szybciej niż czytam.
U nas te listy nie są jeszcze tak popularne, ale w USA jest nieco inaczej ze względu na dominację literatury anglojęzycznej. Na tamten rynek nie trafia zbyt wiele tłumaczeń i literatury „egzotycznej”, więc trzeba się nieco wysilić, by po taką sięgnąć. W Polsce jest podobnie, ale nie aż tak źle. Ciekawe są też listy wykluczeniowe, czyli z narratorami/punktami widzenia postaci np. niepełnosprawnych.
zacofany.w.lekturze
Dawno temu przestałem wymyślać sobie tematy i ustalać stałe listy, bo natychmiast po ich wymyśleniu chciałem czytać wszystko inne 😀 Stawiam na spontaniczność.
pozeracz
To each his own. U mnie też większość wychodzi spontanicznie. Czytam nieco powyżej 50 książek rocznie, a tu lista ma tylko 17 elementów, więc cała reszta to wolna amerykanka.
Ambrose
Jeśli chodzi o propozycje, to w kwestii powieści japońskiej serdecznie polecam zapoznanie się z prozą Yasunariego Kawabaty. Niezwykła zwiewność słowa, ulotność wznoszonych literackich konstruktów, wszystko przypominające tchnienie, moment, impresję.
A co do postanowień, to w roku zdecydowałem się częściej sięgać po prozę napisaną przez kobiety i jestem z tego bardzo, bardzo zadowolony. Bator, Atwood, Murdoch, Tokarczuk, Chutnik, Morrison, Ogawa, Kirino, Axelsson – dorobek wszystkich tych pań poznałem dopiero w mijającym roku.
pozeracz
Poszukam Kawabaty. Na razie sprawdziłem katalog online lokalnej biblioteki, ale tam niestety brak. Jednak dla chcącego nic trudnego.
U mnie kobieco było głównie pod kątem fantastycznym, ale też jestem wysoce ukontentowany. Mam zdecydowany zamiar przeczytać więcej Kańtoch, Hałas czy też Brzezińskiej.
Izabela Łęcka-Wokulska
Chodzi o tego Kawabatę od 'Tysiąca żurawi”?
Mocno prawdziwe jest to Twoje westchnienie na temat potrzeby odcinania się . Ja z kolei mam rozdwojone chęci, bo z jednej strony wybieram naprawdę wartościowe książki recenzenckie, a z drugiej powiększam listę do przeczytania. Lubię klasykę, podróżnicze, historyczne. Stąd moja lista do przeczytania. Wielka.
Ambrose
Tak, chodzi o tego Kawabatę.
pozeracz
Pod warunkiem, że czytelnik pogodzi się z tym, że i tak nigdy nie przeczyta wszystkiego, co chce, to długa lista nie jest wcale czymś złym. Dobrze mieć książkę na każda okazję. Można też listę przekazać bliskim 😉
Pyza
Bardzo zacne postanowienia! W pierwszym roku blogowania realizowałam takie wyzwanie, gdzie dopasowywało się książkę do jakiegoś hasła, czasem dość abstrakcyjnego (jak kolor okładki), czasem sensowniejszego (jak kontynent pochodzenia autora). Bardzo miło to wspominam, bo jednocześnie dawało to wolność wyboru, nie zawężało go, a stanowiło pewną wskazówkę i wyznacznik. Trzymam kciuki za re-lekturę Prusa/Joyce’a. Tak się składa, że ja obie te powieści przeczytałam w tym roku i było to super przeżycie :-).
pozeracz
Ależ o Prosu i Joysie wiem doskonale, gdyż bloga czytam. Mam wielką nadzieję ponownie przeczytać choć jedną z nich. Widziałem te nieco absurdalne listy i przyznam, że nawet przez pewien czas mnie kusiły. Odrobina szaleństwa nie zaszkodzi, zwłaszcza połączonego ze swobodą.
Pyza
Bardzo jestem ciekawa, którą ostatecznie wybierzesz, bo wybór trudny! Będę czekać i kibicować. Myślę, że traktując te listy z przymrużeniem oka można się wspaniale bawić (no i nikt jeszcze chyba nie zginął z braku powagi, wybierając do czytania coś w niebieskiej, dajmy na to, okładce ;-)).
pozeracz
Zdecydowanie. Zwłaszcza, że taka list pozostawia spore pole do manewru i w zasadzie czyta się to, na co ma się ochotę, ale kryterium doboru jest niestandardowe. Na razie skłaniam się ku „Lalce”, gdyż czytałem ją najdawniej.
Rozkminy Hadyny
Ja chyba w tym roku nawet zrezygnuję z wyzwania „Czytam po angielsku”, bo to się samo robi w liczbie wielkiej i żadne z tego wyzwanie. Odpuszczę sobie też gorliwe dążenie do upragnionych 52 książek. Pozostanie główne, najważniejsze, a zaniedbane: czytanie książek z własnej półki. Żeby zmniejszyć żal do siebie, gdy patrzę na regał:)
pozeracz
Mi by się to wyzwanie bardziej przydało, bo w sumie po angielsku nie czytam aż tak wiele, ile bym chciał. Ale kilka książek czeka na półce i w szufladzie, więc może rok 2018 będzie nieco lepszy pod tym względem.
Michał Stanek
Ja dzięki temu wyzwaniu zacząłem czytać McMurtry’ego w oryginale, co mi się zresztą bardzo szybko przydało 🙂
pozeracz
Ja też planuję go oryginale czytać. Z tłumaczeniami chyba nie jest za dobrze, prawda?
Michał Stanek
Poza „Brazos” to chyba siódemka, zresztą na różnym poziomie literackim. Po angielsku czytałem „Horseman, Pass By” i eseje o Teksasie „In A Narrow Grave”. Gładko poszło, bo on jednak pisze stosunkowo prostym językiem – to nie Faulkner 🙂 Mam też Comanche Moon i Streets of Laredo, ale to cegły, dlatego na razie będzie co innego – też eseje, tylko o Starym Zachodzie.
pozeracz
„In A Narrow Grave” zapowiada się intrygująco. USA to kraj, który trudno aktualnie lubić politycznie, ale mam do niego dziwną słabość i sentyment.
Sylwka
Ja mam swój excelik z listą książek, które chciałabym przeczytać, ale list na konkretny rok nie robię. Z prostego powodu. Jak robię sobie „wyzwanie” to od razu dostaję książkowego kaca i nie mam najmniejszej ochoty na czytanie. Choć jakieś tam plany – typu czytanie więcej po słowacku – mam. 😉
pozeracz
U mnie pewnie też byłby kac – dlatego lista jest niezobowiązująca i na cały rok. Rozwiązanie bezpieczne.