Już bardzo dawno nie marudziłem Wam na tematy ogólnoksiążkowe. Pora najwyższa to zmienić. Okazja do tego jest wyborna, bo temat niniejszy chodził za mną od czasu pewnego, a zamieszane wokół książki w tytule wpisu w sposób oczywiście aluzyjny wspomnianej stanowi doskonałą okazję, żeby w końcu ze sprawą się zmierzyć. Chodzi mianowicie o odpowiedzialność wydawcy, którą chciałbym na przykładach rozważyć wraz z Wami od strony nie tylko formalnej, ale i… moralnej.
Ostatnie wpisy
-
Deus ex lacrimae, czyli „Łzy Mai” Martyny Raduchowskiej
19 stycznia, 2021
-
Walijskimi dróżkami, czyli „Niebieska Księga z Nebo” Manon Steffan Ros
12 stycznia, 2021
-
Utrzymać kurs, czyli (nie)postanowienia na rok 2021
8 stycznia, 2021
-
Oj może może, czyli książkowo-blogowe podsumowanie roku 2020
4 stycznia, 2021
-
Precyzyjnie z zalążka, czyli „Historia twojego życia” Teda Chianga
29 grudnia, 2020