Muszę się przyznać do rzeczy wysoce wstydliwej: nie czytałem żadnej książki Anny Brzezińskiej. Słyszałem chyba sam pozytywne opinie, ale zabrakło okazji i determinacji, by sprawdzić je samodzielnie. Ucieszyłem się więc niezwykle na wieść o rychłym wydaniu Córek Wawelu i przeczytawszy zapowiedź zacząłem spodziewać się powieści historycznej co się zowie. Zapewne w najbliższym czasie przeczytanie wiele takich wyznać, ale i ja napisać muszę, że dałem się zwieść. Nie wiem, na ile to wina mych oczekiwań, a na ile nieco zbyt ogólnikowych tekstów promocyjnych, ale koniec końców zwiedzenie nie skończyło się zawodem. Wręcz przeciwnie.
Ostatnie wpisy
-
Książki zmieniają świat – „Moc pozytywnego myślenia” Normana Vincenta Peale’a
23 kwietnia, 2021
-
Tłumacki wielogłos, czyli „Na okrężnych drogach” Tadeusza Sławka
16 kwietnia, 2021
-
Nie jest za późno, czyli „The Four Profound Weaves” R.B. Lemberg
9 kwietnia, 2021
-
Uciec od/do siebie, czyli „Najada” Zyty Oryszyn
2 kwietnia, 2021
-
Jestem Wordozaurem, czyli wywiad z Krzysztofem Majerem
30 marca, 2021