Początkowo planowałem z czytania malazańskiej serii Esslemonta zrobić coroczny zwyczaj cykliczny, podobnie jak w przypadku serii Wegnera, lecz doszło po poślizgu. Od opublikowania recenzji części poprzedniej minęły niemal dwa lata, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Niezrażony brakiem komentarzy pod tamtym tekstem (wink wink, nudge nudge) i nieustającym ociągactwem MAGa zapraszam do zapoznania się z moim wrażeniami z Orb Sceptre Throne.
Ostatnie wpisy
-
Pochwała porywającego polotu, czyli „Słownik miejsc wyobrażonych” Alberto Manguela i Gianniego Guadalupiego
11 grudnia, 2019
-
Niedobór nadmiaru sensu, czyli wywiad z Cezarym Zbierzchowskim
4 grudnia, 2019
-
Nie można umrzeć dwa razy, czyli „Anna In w grobowcach świata” Olgi Tokarczuk
29 listopada, 2019
-
Lauren i Geralt w jednym stali grodzie, czyli Nowa Fantastyka 12/19
26 listopada, 2019
-
Bo mu nadto dokuczyli, czyli „Baśń o wężowym sercu” Radka Raka
21 listopada, 2019