Mam przemożne wrażenie, że już o tym tu pisałem, ale jednym z wygodnych (acz nieco uproszczonych) sposobów patrzenia na literaturę fantastyczną jest ocena tego, czy dana opowieść skupia się na postaciach czy pomysłach. Większość wartościowych historii równoważy te dwa elementy i wypada w okolicach środka tego spektrum, ale i graniczne przypadki bywają ciekawe (choć wymagają specyficznego gustu). Driftwood Marie Brennan zapowiada się na mocno wychylone w stronę pomysłowego światotwórstwa, ale z czasem zmierza bliżej środka.