Fantastyka jest niemal nieskończenie zróżnicowana, jeśli chodzi o światy, które przedstawia. Można co prawda twierdzić, że jest to różnorodność pozorna, gdyż większość światów fantasy jest z grubsza taka sama, ale głównym ograniczeniem jest tu wyobraźnia autora. Nieco gorzej jest zaś, gdy przychodzi do powrotu na Ziemię – okazuje się bowiem, że bardzo rzadko pisarze wymykają się poza USA i Europę. O ile jeszcze Daleki Wschód ma nieco szczęścia, to Ameryka Południowa to niemal terra incognita. Brasyl Iana McDonalda jest chlubnym wyjątkiem.
Tag: uczta wyobraźni Strona 1 z 2
Są tacy autorzy i autorki, którzy może z miejsca nie lądują na liście tych ulubionych, ale ich dzieła skutecznie wykrawają sobie miejsce w pamięci. Serią wydawniczą, która w takich właśnie przypadkach się specjalizuje jest MAGowa Uczta Wyobraźni. Tą drogą właśnie za czasów portalowych poznałem Brasyl Iana McDonalda. Niezatartość tamtych wrażeń sprawiła zaś, że czytnikowo-okazyjnie skusiła mnie Rzeka bogów. Zapraszam na rejs ⛴
We wstępach do wpisów wspominałem wielokrotnie o przeróżnych autorach czy też książkach, które od dawna za mną chodziły, ale z jakiegoś powodu – mimo chęci – ciągle były odkładane. Natomiast to Jeffa VanderMeera miałem stosunek dziwny, gdyż czytałem o nim sporo dobrego od dawna, mam słabość do dziwności w literaturze, ale jakoś nigdy nawet nie byłem bliski sięgnięcia po jego książkę. Trzeba było wyprzedaży i zakupu przyokazyjnego – tak właśnie w paszczę Pożeracza trafił Zrodzony.
Jeśli ktoś szukałby serii wydawniczej, która pokazuje jak różnorodna potrafi być fantastyka, to Uczta Wyobraźni nadaje się do tego idealnie. Nie żeby w Polsce w ogóle ukazywało się zbyt wiele takich serii, ale to już insza inszość… Wracając zaś do sedna, napotkać tu można naukowo nasycone Ślepowidzenie, futurystycznie pokręcone TV Ciał0, grozą trącącą Tonącą dziewczynę, ale i poetyckie opowieści Sofii Somatar. Swego czasu dałem się oczarować Cudzoziemcowi w Olondrii, więc nic dziwnego, że nadeszła i pora na Skrzydlate opowieści.
Nie raz i nie dwa raz recenzowałem na blogu mym krótkie formy, które samodzielnie w Polsce wydawane są raczej rzadko i nad tą rzadkością się zastanawiałem. Jako osobnik, który szczerze nie znosi czczego marudzenia, nie mogłem przy okazji nagłego głodu na Ucztę Wyobraźni nie zwrócić uwagi na W Kalabrii. Zwłaszcza, że była to szansa na poznanie prozy autora, o którym czytałem niemało dobrego.