"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Komplikacje z (techno)duchami, czyli „Pamięć zwana Imperium” Arkady Martine

Na polski rynek trafia bardzo dużo literatury tłumaczonej z języka angielskiego, także tej fantastycznej. Oczywistym jednak jest, że jeszcze więcej (także wydawanej przez wielką piątkę) nad Wisłę nie dociera. Nie licząc znanego, obecnego już na rynku nazwiska, całkiem niezłym (choć nie stuprocentowym) prognostykiem jest wygranie Hugo oraz/lub Nebuli. Jednak gdy nagradzane są dwa pierwsze tomy, to takie podtrzymane medialne zainteresowanie przekładniczy przelot przez ocean niemal gwarantuje. Pamięć zwana Imperium to taki właśnie przypadek, choć decyzja o wydaniu (i moja o przeczytaniu) zapadła przed nagrodami dla tomu drugiego.

pamięć zwana imperium

Ambasador Mahit Dzmare przybywa do centrum wielosystemowego Imperium Teixcalaanli i odkrywa, że jej poprzednik nie żyje. Nikt jednak nie chce oficjalnie przyznać, że jego śmierć nie była przypadkowa – ani że Mahit może być następna w kolejce. W czasie politycznej niestabilności w najwyższych sferach imperialnego dworu Mahit musi odkryć, kto stoi za morderstwem, a przy tym uratować siebie i swoją stację. W dodatku musi ukrywać śmiertelnie niebezpieczny sekret technologiczny, który może odmienić imperium.

Na początek drobne ostrzeżenie gatunkowe: miłośnicy space oper, nie dajcie się zwieść rzucanemu tu i ówdzie (na przykład na widocznej powyżej okładce) kwalifikacji do lubianego przez Was gatunku. Otóż, Pamięć zwana Imperium space operą zdecydowanie nie jest. Za powiada się co prawda, że zaszufladkowanie to będzie pasowało do tomu drugiego, ale pierwszy to w gruncie coś z pogranicza powieści detektywistycznej i thrillera politycznego w sosie science fiction. Wystarczy dodać, że nie licząc krótkich fragmentów wstępnych i zamykających, całość akcji dzieje się na jednej planecie, która jest w zasadzie ogromną metropolią. Jednak jako wspomniana mieszanka książka Martine sprawdza się całkiem nieźle – starzejący się władca, konkurujące ze sobą frakcje i wmieszanie w to wszystko martwego ambasadora tworzą odpowiednio wciągającą mieszankę. Można natomiast odnieść wrażenie, że uczynienie detektywa z niedoświadczonej, młodej osoby w niemałej mierze obcym jej świecie to nadmierna komplikacja. Momentami bowiem intryga sprawia wrażenie przesadnie zawiłej.

ngai cover

Okładka do limitowanego wydania, autor: Victo Ngai

Pod kątem światotwórczym całość wypada poprawnie. Pamięć zwana Imperium zawiera kilka ciekawych pomysłów, ale głównie kosmetycznych lub kontrujących zgrane schematy. Przykładowo: motyw wielkiego imperium i starających się utrzymać niepodległość tworów satelitarnych wielce oryginalny nie jest, ale rzadko są one stylizowane na kulturze azteckiej. Ciekawie wypada też uczynienie ze zdolności poetyckich jednego z czynników decydujących o statusie: konkursy poetyckie to ważne elementy gry dworskiej, służą do rozgrywania politycznych interesów czy też przekazywania sekretnych wiadomości. Szkoda aż, że z praktycznych względów i tak są pisane po angielsku (czy też polsku, ale ponoć ich przekład wypadł marnie). A szkoda, gdyż  Ta pierwsza opcja zresztą nie byłaby zbyt przekonująca bez stworzenia języka teixcalaańskiego. Główny technologiczny myk też wypadłby znacznie ciekawiej, gdyby nie to, że bardzo podobne rozwiązanie fabularne zostało bardziej frapująco wykorzystane przez Yoona Ha Lee.

Dobrze wypadają za to postaci. Można co prawda narzekać na naiwność głównej bohaterki i jej nietrafione decyzje, ale wynikają one jak najbardziej z sytuacji i widać, że to przemyślana kreacja. Trudno przecież wymagać od przedwcześnie wysłanej na misję młodej osoby pozbawionej doświadczonego doradcy, którego miała mieć, bezwzględnej bezbłędności. Główna bohaterka czy też na przykład  Trzy Trawa-Morska, wysoce profesjonalna i zgryźliwie zabawna, budzą sympatię, a interakcje między nimi wypadają przekonująco i humorystycznie. Pewną luką logiczną jest natomiast to, że w zasadzie całe przedstawicielstwo stacji Mahit sprowadza się do niej, a jedyną przydzieloną jej osobą jest Trzy Trawa-Morska. Wydawać by się mogło, że tak potężne imperium będzie miało większy budżet dla ministerstwa spraw zagranicznych.

arkady martine promo photo

© Karen Osborne

Pamięć zwana imperium to całkiem solidna powieść science fiction. Dobrze poprowadzona intryga, ciekawe domieszki do zgranych motywów oraz grupka dających się lubić postaci wystarczają na kilka godzin niezłej czytelniczej zabawy. Nie do końca rozumiem jednak, czym zasłużyła sobie na aż tak gromkie zachwyty nagrodami okraszone. Wiem, że nagrody Hugo to plebiscyt popularności (działa podobnie jak Zajdle), ale Nebule już nie do końca. Cóż, koniec końców mogę jednak nagrody zignorować i stwierdzić, że tom drugi zapowiada się dużo ciekawiej (i spaceoperowo), więc i tak po niego sięgnę.


Pamięć zwana imperium zagościła też tu:

Yskandr mówił po teixcalaanlijsku, co czyniło jego słowa tautologią. W tym języku to samo słowo oznaczało „świat”, „Miasto” i „Imperium”. Nie sposób było odróżnić od siebie tych znaczeń, zwłaszcza w imperialnym dialekcie literackim. Trzeba było kierować się kontekstem.

Poprzedni

Podglądając i słuchając, czyli „Umysł kruka” Bernda Heinricha

Następne

Książki zmieniają świat – „Idź, zapytaj Alice” Beatrice Sparks

3 komentarze

  1. Z cyklów science fiction, to na razie przymierzam się do Ady Palmer (na półce mam już 3 z 4 tomów jej „Terra Ignota”). Jeśli przygoda z tym uniwersum zakończy się szczęśliwie, to pewnie będę rozglądać się za kolejnymi propozycjami i wtedy rozważę „Pamięć zwaną Imperium”.

    • pozeracz

      Mam już 3 z 4 tomów i jeszcze ani jednego nie przeczytałeś?

      • Hehe, tak jak już niejednokrotnie wspominałem, moja filozofia czytania cykli, diametralnie różni się od Twojej. Ja między tomami robię maksymalnie kilka książek przerwy. No i nie znoszę sytuacji, kiedy fabuła się urywa, a autor czy autorka jeszcze nie napisali części kolejnej 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén