Pewne wcale niegłupie przysłowie mówi, że w swoim kraju nikt nie jest prorokiem. Jako człowiek z natury przekorny okazuję się po raz kolejny być profetą na własnym blogu. Zeszłoroczne rozrachunki zakończyłem bowiem stwierdzeniem, że powtórzenie zróżnicowania i jakości zadowolenie me wywoła, ale przydałaby się poprawa w innych przestrzeniach. Cóż, losu ironie postanowiły się zamanifestować – literacko znów było dobrze, ale cała reszta powolnemu rozkładowi ulega. Podsumowanie roku 2023 mogło by zaś mieć takie oto poetyckie motto: not with a bang but a whimper.
Tradycyjnie pozwolę sobie zacząć od części statystycznej, wspieranej przez mą aktywność w serwisie Goodreads. Pod kątem liczbowo-książkowym nastąpiła powtórka, czyli – podobnie jak rok temu – przeczytałem 51 (z teoretycznie założonych 52) książek. Było jednak wśród nich ciut mniej powieści graficznych/komiksów, a co za tym idzie wzrosła liczba przeczytanych stron i to o niemal dwa tysiące. Tendencja wzrostowa więc jest, choć niejako ukryta. Nie było też żadnych większych czytelniczych zawieszek, a jedyne teoretyczne spowolnienia powiązane były z poziom skomplikowania lektury (patrzę na ciebie, Światotwórstwo w fantastyce) lub jej rozwlekłością (wyprawa na Czerwony Mars). Całkiem nieźle było także pod kątem różnorodności gatunku, formy czy też geografii, a i książek napisanych przez kobiety było sporo więcej niż rok temu.
Skąd zaś pesymizm przebijający z końca akapitu otwierającego podsumowanie roku 2023? Wiąże się on z kompletnym regresem zróżnicowania twórczości blogowej. Nie licząc bowiem wpisu podsumowującego i (nie)postanowieniowego, na blogu pojawiały się jedynie recenzje. Zero wywiadów, zero rozkmin, zero motywów, zero książek zmieniających świat. Wiem, że bez recenzji nie ma bloga, że są niezbywalną podstawą, ale jednak chciałbym, żeby odwiedzający mogli znaleźć tu coś więcej. Niby niektóre rozmowy nie zostały dokończone nie z mojej winy, więc nie jest tak, że zupełnie porzuciłem te starania. Jednak może wymagane jest coś bardziej sformalizowanego? Wypatrujcie wpisu z (nie)postanowieniami, w którym to wyłożę swe plany, z pomocą których rok niniejszy może uda się usprawnić w tym zakresie. Trzymajcie kciuki.
Jeśli chodzi o spostrzeżenia bardziej literackie, to dopiero tworząc podsumowanie roku 2023, zorientowałem się, że był to rok bez prozatorskich olśnień i pamiętnych reportaży. Nie zrozumcie mnie źle – nie brakowało powieści dobrych i bardzo dobrych (druga Agla, Rumowiska, Szlak Umrzyka, Kult…), ale zabrakło książki niepodważalnie niezacieralnej. Nie jest to żadna tragedia, bo przecież nie każda lektura musi zaraz życie zmieniać. Jednocześnie mam wrażenie, że bardziej w pamięć wyryły mi się pozycje spod znaku non-fiction. Oprócz tych wymienionych wspomnieć warto jeszcze pouczająco smutne Ostre cięcie czy też do (trudnego) myślenia dające Po piśmie.
Pewną odmianą było też poddanie się mej słabej woli, co poczyniło wyłom w postanowieniu nie przyjmowania egzemplarzy do recenzji, ale i tak było to jedynie 6 z 51 wszystkich przeczytanych. W tym roku pewnie utrzymam takie podejście minimum – nie będę przekraczał jednego egzemplarza na miesiąc. Zresztą póki co udało mi się ograniczyć do wydawnictw Vesper i Powergraph, którym to niniejszym chcę życzyć wszelkiego powodzenia… Nie tylko im zresztą, bo jakościowych wydawców nie brakuje, ale czasy łatwe dla nich nie są.
✎﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏
Слава Україні
Tomáš Forró
APARTAMENT W HOTELU WOJNA
Może to i swoisty signum temporis, ale dla mnie to po prostu bardzo dobra – momentami wstrząsająca, momentami pouczająca – książka. Tomáš Forró wykazał się nie lada odwagą oraz reporterskim kunsztem, aby pokazać perfidię i wyrachowanie rosyjskich działań, a także ludzkie konsekwencje tego konfliktu. Przy okazji człowiek uświadamia sobie, jak ulotna jest uwaga medialna i jak skutecznie może wykorzystywać to propaganda. Czekam na podobną książkę o trwającej nadal.
(DE)MASKA(CJA) AMERYKAŃSKICH ABERRACJI
Sam Quinones i Jill Leovy
DREAMLAND i WSZYSCY WIEDZĄ
Nie wiem, czy to moja zwyczajna ciekawskość, czy może chora fascynacja przedziwnym spektaklem, jakim jest USA, a może i niewinne zainteresowanie stanem jednego z najpotężniejszych (także kulturowo) państw świata, ale w tym roku bardzo mocno wsiąknąłem w mroczne zakątki amerykańskiego koszmaru (bo snem od pewnego czasu trudno go nazywać). Natomiast bardzo dobrze napisane, społecznie wrażliwe reportaże – jak te dwa powyższe – pomagają mi czynić te me wojaże poznawcze nienaskórkowymi. Podobne zadanie wypełnia zresztą w tym roku zapoznany Podkast amerykańki, którego słuchanie niniejszym polecam.
PUCHAR PIĘKNEGO POWROTU
Peter Watts
ROZGWIAZDA
We wstępie do recenzji innej książki z serii Wymiary wspomniałem o tym, że od pewnego czasu do łaski wracają wznowienia. Za sprawą Vespera zaś wznawiane są nie tylko klasyki, ale i książki z wieku XXI, które z jakiegoś powodu w odmętach wydawniczych zaginęły. Rozgwiazda znalazła się tu więc nie tylko dlatego, że to książka prześwietna, ale i w ramach doceniania tych wysiłków przypominających. Ale i po odarciu z tego naddatku jest to klaustrofobicznie przekonująca opowieść o ludzkich charakterach oraz ich konfliktach.
ORDER ODSAPKI
Lee Child
CZASAMI WARTO UMRZEĆ i WRÓG BEZ TWARZY
Co prawda Wróg bez twarzy uważam, że książkę momentami mocno przeciętną, ale i tak chciałbym wspomnieć w tym podsumowaniu o książkach Lee Childa z kilku powodów. Pierwszy to prześwietny serial od Amazona, w którym Alan Ritchson kopie tyłki aż miło. Drugi to moje pogodzenie się z thrillero-sensacyjniakami. Trzeci zaś to chęć wyartykułowania tego, że i w harmonogramie czytelnika wybrednego jest miejsce na literaturę niezobowiązującą, rozrywkową i lekką. A kilka(dziesiąt) chwil z Jackiem Reacherem to dla mnie idealne odprężenie i był mi on wytchnieniem w tym prywatnie niekoniecznie wesołym roku.
WYRÓŻNIENIE WYDAWNICZEGO WYBUCHU
ARTRAGE
Podsumowanie roku 2023 nie może obejść się bez największej radości książkowego świata social-mediowego: nagrody Nobla dla Jona Fosse, czyli nadwiślańskiego sukcesu wydawnictwa ArtRage. Permanentny kryzys, martwi Chilijczycy i świetnie, z pazurem prowadzone media społecznościowe zostały uratowane przez wydawniczego nosa. Zakup praw do wydania dzieł Fosse okazał się cudnym majstersztykiem, który dopełniła pewność Krzysztofa Cieślika, że to właśnie Norweg nagrodę zgadnie. Radości było co niemiara nie tylko dlatego, że lubimy historie sukcesów tych niepozornych, ale i dlatego, że ArtRage robi porządną robotę, sięgając literacko w strony odwiedzane bardzo rzadko. Doskonałym dowodem na to jest zapowiedziana seria literatury z szeroko pojętego Bliskiego Wschodu. Wzruszającym symbolem całego tego zamieszania było zdjęcie reakcji Michała Michalskiego na rzeczoną wieść.
FANTAZMAT FILOLOGICZNEJ FRAJDY
John Barth
OPOWIADAĆ DALEJ
Niniejszy punkt ostatni to najlepszy dowód na subiektywność tej listy i tendencyjność jej twórcy. Książka Johna Bartha wstrzeliła się bowiem w swoistą pożeraczową konwergencję sentymentu, słabości i gustów. Studencko zainicjowana lektura Zagubionego w labiryncie śmiechu stanowiła bowiem jedną z podwalin mego zauroczenia postmodernizmem i wszystkim co meta. A że w dodatku i same studia wspominam miło… A tak już bez osobistych wtrętów – jest to intrygująca wycieczka w stronę granic opowieści i siły słowa.
✎﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏﹏
Tak i oto końca dobiega podsumowanie roku 2023. Mógłbym dodać jeszcze kategorię Dramatycznego Dzbana i przyznać ją Maxowi Czornyjowi czy też ponarzekać na to czy inne szkodliwe zjawisko, ale stwierdziłem, że wolę pozostać przy wyróżnianiu pozytywnym. Zresztą dość już namarudziłem na własną jałowość blogową. Nie znaczy to wcale, że ignoruję negatywy, ale pozostawię ja na jakiś rozkminowy wpis, który może w końcu w tym roku napiszę.
Wspomniałem wyżej, że rok ubiegły pozbawiony był wielkiego zachwytu prozatorskiego, ale i tak koniec końców literacko oceniam go pozytywnie. Spojrzenie z perspektywy na przeczytane przez ten czas książki pozwoliło mi dość do wniosku, że było różnorodnie i w większości bardziej niż dobrze. Jak zaś Wy zapamiętacie ten rok? Co Wam w pamięć na pewno zapadnie?
Być samemu, a czuć się samotnym to może zupełnie co innego. Przecież bywa, że człowiek ma żonę, dzieci, wnuki, przyjaciół, a czuje się samotny. Może samotność sami sobie zadajemy jako niezgodę na świat, w którym przyszło nam żyć. Może jej źródło kryje się w naszej bezbronności wobec tego świata? A może i wobec naszego losu, na który nie mamy wpływu?
[Wiesław Myśliwski, Ucho igielne]
Luiza
Trzymam kciuki za bardziej różnorodny rok 2024 i byś w tym roku odkrywał literaturę, która zachwyci i przyciągnie na dłużej!
„Światotwórstwo w fantastyce” – książka Krzysztofa M. Maja?
pozeracz
Tak, Krzysztofa M. Maja. Pisałem o niej tylko na profilu Facebookowym, gdyż trochę „za krótki” jestem, by odpowiednio potraktować ją recenzencko.
A za życzenia dziękuję. Kto wie… Może za rok lub dwa okaże się jednak, że coś z 2023 coś jednak w pamięci będzie siedziało i kłuło.
Ambrose
Piękny czytelniczy rok, nawet pomimo tego, że nie wszystko się udało, tak jak to sobie zaplanowałeś. Trzymam kciuki za akcje okołoblogowe, bo to cenne inicjatywy. Oby rok 2024 był jeszcze lepszy, intensywniejszy i ciekawszy. Najlepszego!
pozeracz
Wiesz… To był taki rok, że dopiero pod koniec zauważyłem, jak ubogi był pod kątem tej blogowej różnorodności. Czasem tak to bywa, że się człowiek po prostu stara dotrwać do dnia następnego i w tym trudzie czas jakoś się rozmywa.
krwawasiekiera
Uwielbiam niezmiennie formułę twoich podsumowań! Jest naprawdę unikalna. Mam nadzieję, że uda ci się wrócić do wywiadów, to był zawsze niesamowicie wartościowy kontent. Vesperowi – choć wydaje fajne rzeczy – życzę niestety jak najgorzej, bo okłamali czytelników w sprawie e-booków. Obiecali ponad rok temu, nadal nie wprowadzili, a na pytania reagują agresją. Tak że kupię u nich tylko czwartego McMurtry’ego (jeśli wydadzą), bo skoro mają mnie w głębokim poważaniu, to nie będą na mnie zarabiali.
pozeracz
Kurde, od pewnego czasu się zastanawiam, co tam się podziało. Rozmawiałem blogowo z Bartoszem Zujewskim i zdawało się, że to akurat sensowna osoba. Ciekaw jestem, czy to nie kwestia oporu „góry” jak swego czasu z cyfrowymi wydaniami NF. Co nie zmienia faktu, że kłamstwo i agresja w reakcji na wytykanie go to już rzeczywiście mocny kwas. Nawet jeśli sama osoba pisząca/prowadząca social media została wprowadzona w błąd przez przełożonych, to i tak nie usprawiedliwia takiego zachowania.