"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Kalendarzowa eskalacja, czyli „Raven Stratagem” Yoona Ha Lee

Gdy pisałem o Ninefox Gambit, wspominałem o efekcie zaskoczenia i zaletach podejścia na (niemal) ślepo. W przypadku Raven Stratagem było już inaczej – co prawda blurba znów nie tknąłem, ale fabuła części pierwszej wyraźnie wskazywała ogólny zarys kontynuacji. Po cichu liczyłem też na to, że któryś z wydawców w międzyczasie przechwyci Yoona Ha Lee, ale to już inna para wydawniczych kaloszy.

raven stratagem

Gdy heksarchat po raz kolejny przebudził ducha generała Shuosa Jedao, szalonego acz niepokonanego stratega, i zezwolił mu na opętanie młodej kapitan Kel Cheris, nie spodziewali się co na siebie sprowadzą. Rebelia została stłumiona, ale generał skorzystał z okazji i w młodym ciele wyrwał się z więzienia. W dodatku udało mu się przejąć kontrolę nad flotą, która miała chronić imperium przed atakiem obcej rasy zwanej Hafn. Czy przywódcy heksarchatu zniszczą własną flotę broniącą ich przed atakiem tylko po to, by zabić generała? Jak na wrogie przejęcia zareagują żołnierze?

Wbrew wyrażonym we wstępie obawom, Raven Stratagem nie traci niemal nic za sprawą bycia drugim tomem. Owszem, czytelnik nie wskakuje już w zupełnie nowy świat, ale za to odpada ewentualne poczucie zagubienia. Fantazyjne technologie wojenne nadal bardziej przypominają magię, a polityczne powiązania pozostają zagmatwane, ale odbiorca zdążył już w nie wsiąknąć. Dzięki rzuceniu na głęboką wodę w tomie pierwszym, teraz Yoon Ha Lee może bardziej skupić się na bohaterach oraz rozwoju fabuły. Ważne jest to, że ta specyficzna mieszanka orientalno-warhammerowa podlana polityczną intrygą i dystopią pozostaje atrakcyjna sama w sobie. Jest to po prostu kawał dobrego światotwórstwa.

shuos jedao

Shous Jedao, źródło: https://kiiyoshi.tumblr.com/

Warto napisać kilka słów więcej o wspomnianym rozwoju postaci i fabuły, gdyż oba te elementy są splecione za sprawą pewnego ciekawego zabiegu narracyjnego. Polega on mianowicie na zupełnym pominięciu perspektywy Cheris/Jedao. W Raven Stratagem akcja jest więc pokazywana z punktu widzenia innych postaci, m.in. głównodowodzącej przejętej floty czy też jednego z podwładnych, który oparł się wpływom generała i później zostaje wysłany, by zinfiltrować i odbić główną ćmę (po angielsku największe statki zwane są moth). Czytelnik ma też okazję obserwować wydarzenia mające miejsce w centrum heksarchatu, co służy pogłębieniu politycznych machinacji. Za sprawą takiego podejścia protagonist(k)a schodzi na drugi plan tylko częściowo, gdyż postacie poboczne i tak często rozmawiają z renegatem lub wspominają go. W dodatku są to bohaterowie ciekawi sami w sobie i sprawnie wykreowani.

Jeśli zaś chodzi o fabułę, to i tu mamy do czynienia z ciekawym połączeniem. Otóż, atrakcyjna wierzchnia warstwa składa się z dynamicznych bitew, podstępów, zmian frontów i niespodzianek. Wszystko to znów wypada bardzo dobrze, od lektury naprawdę trudno się oderwać. Natomiast pod tą powierzchnią czai się temat bardziej poważny. Heksarchat jest bowiem imperium, którego egzotyczne bronie nie będą działać bez tzw. kalendarza, do którego utrzymania z kolei stosowane są przeróżne środki brutalne: od tortur po masowe mordy. Podwojeni protagoniści otwarcie z nim walczą, ale wspomniane oddalenie perspektywy sprawia, że czytelnik może poznać postawy osób, które w ten lub inny sposób tego systemu bronią lub wręcz nim kierują. Daje to punkt wyjścia do przemyśleń na temat wolności, bezpieczeństwa (kłania się słynny cytat z Benjamina Franklina).

raven stratagem

Raven Stratagem to bardzo dobra powieść, która w odpowiedni sposób wykorzystuje fakt bycia tomem drugim. Ciekawy zabieg narracyjny, odpowiednia dawka akcji i jej zwrotów oraz ważka kwestia pod powierzchnią tworzą wybuchową mieszankę. Polscy wydawcy, ruszcie się w końcu!

I have always believed that a properly guided bureaucracy is deadlier than any bomb.

Poprzedni

Jednooki dżentelmen, czyli Nowa Fantastyka 03/20

Następne

Biurowe zatracenie, czyli „Linia” Elise Karlsson

2 komentarze

  1. Ha, tak jak w przypadku tomu pierwszego, książka wydaje się równie interesująca, co skomplikowana. Ciekaw jestem czy cyklem zainteresuje się któryś z polskich wydawców – szkoda by było, gdyby polski czytelnik nie miał możliwości zapoznania się z tą serią w rodzimym języku.

    • pozeracz

      To skomplikowanie jest po części pozorne… Albo inaczej: możliwe do zignorowania. Tak jak pisałem w recenzji pierwszej części: ta technologia magię niemal przypomina, więc można skupić się na samej akcji, a tak aż tak złożona nie jest.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén