Pisząc wstęp do recenzji powieści traktującej o trudnych relacjach rodzinnych, trzeba oprzeć się pokusie by nie przywoływać nieco już wytartego cytatu z Tołstoja. Nie da się jednak ukryć, że za sprawą wyjątkowości familijnych więzów i dziecięcego od rodziców uzależnienia, to właśnie najbliżsi bywają źródłem największej radości, ale i cierpienia. Dorośli Marie Aubert to doskonały na to przykład, ale nie jest to jedyny ważny wątek tej krótkiej powieści.
Kategoria: Recenzje Strona 47 z 94
Nie ma szczęścia pan Howard Phillips Lovecraft do Pożeracza, oj nie ma. Wedle logicznych następstw czytelniczych gustów już dawno powinienem był po jego prozę sięgnąć. Cenię sobie opowiadania Poego, o tekstach Bierce’a pisałem licencjat – Samotnik z Providence czekał jednak aż do teraz. Gdy zaś już dostał swoją szansę, to trafił na okres przemęczenia fizyczno-psychicznego, który lekturze nie sprzyjał. Dość marudzenia, oto poczułem się W górach szaleństwa.
W przypadku książek w Polsce niewydanych liczba dróg dotarcia do Pożeracza jest ograniczona. Zachwyty na Goodreads lub w innych zagranicznych serwisach (którym wcale nie tak łatwo się przebić), zdobyte nagrody i pozytywny głos na blogu – każdy z tych elementów zwiększa szansę na pożarcie. W przypadku cyklu The Murderbot Diaries spełnione zostały wszystkie warunki, a główną prowodyrką była Matka Przełożona i jej recenzja All Systems Red. Choć przyznać trzeba, że hojność wydawnictwa Tor, które rozdawało wszystkie części za darmo, też pewien wpływ miała.
Jedną z pięknych cech literatury jest jej różnorodność. Poruszać mogą złożone opowieści, ale i proste historie. Dobranie ciekawej perspektywy, ubranie jej w odpowiednie słowa może przekształcić i pozornie zwyczajne zdarzenia w coś literacko wartościowego, pobudzającego. Ta druga Therese Bohman to przykład właśnie na to: z wierzchu prozaiczna, pod słowami bogata.
Recenzencki żywot dziwnie się czasem układa. Dopiero co wspominałem o swojej nabytej niekompatybilności z prozą sensacyjno-kryminalną, a tu piszę o drugiej takogatunkowej książce pod rząd. Cóż jednak poradzić, gdy wygra się powieść w konkursie prowadzonym przez samą autorkę? A w dodatku jest to pisarka lubiana (i zwywiadowana)? Powiadam, że nic. Oto więc Pokuta Anny Kańtoch.