Za sprawą wspominanych już obsuw w kontinuum czaso-przestrzennym trzecia część Wielkiego Pożeraczowego Pratchetta Ponownego Czytania ukazuje się mocno ponad rok po części drugiej. Tłumaczenia te tak naprawdę niepotrzebnymi są, bo ani to nowość, ani pośpiech nie był tu ni wskazany, ni konieczny. Przypuszczam też, że te me poniższe elukubracje poświęcone Na glinianych nogach przeczytają głównie osoby z twórczości sir Terry’ego Pratchetta zaznajomione.
Kategoria: Recenzje Strona 2 z 90
Z hypem relację mam trudną i niejako dwudzielną. Jeśli danego autora/kę znam i lubię, to niepotrzebny mi ten szum, by na daną książkę się nakręcić (ale zazwyczaj i tak się nie śpieszę). Jednak w przypadku tych nieznanych natłok promocyjno-pochwalny w znakomitej większości przypadków mnie odstrasza. Wystarczy jednak mnie posłać do Londynu, a już ma czujność zostaje uśpiona (choć niekoniecznie ta czysto recenzencka). Tak też trafiły w me ręce Kulawe konie i wcale tego nie żałuję.
Jakżeż przewrotny bywa los blogera, oceniacza, czytelnika (niepotrzebne skreślić). Weźmie taki nieborak przymierzy się do przerwania półtorarocznej rozłąki z pewnym wydawnictwem, sam sobie książkę zamówi, na ciekawą lekturę się nastawi, a tu… klops. I to taki nie do końca strawny. Po kolei jednak – Rombo Esther Kinsky mimo wszystko zasługuje na pełnoprawne potraktowanie recenzenckie. Po szczegóły rozczarowania mego zapraszam więc poniżej.
W trakcie pisania o książkach bardzo rzadko doświadczam tak zwanego syndromu oszusta. Nie uważam się za w żadnym stopniu za wybitnego krytyka i choć ciężko by mnie nawet nazwać krytykiem literackim, to mam pewne przekonanie o wartości tego, co mam powiedzenia/napisania. Przychodzą jednak takie momenty, że ręka delikatnie trząść się zaczyna, a wątpliwości nachodzą. Z powodów oczywistych Niesamowita Słowiańszczyzna Marii Janion to jedna z wyzwolicielek takich sensacji.
W pewnym dla Pożeracza kultowym filmie bracia Jake i Elwood ruszają na „misję od Boga” – muszą uratować sierociniec, w którym się wychowali. Nie mogę sobie przypisywać podobnie górnolotnych celów (ani nie mam choć krzty ich talentu muzycznego), ale mam swą drobną powinność od czytelniczych sił wyższych: żyć na tyle długo, żeby przeczytać wszystkie książki z malazańskiego świata i nie dać się dogonić wydawnictwu MAG. Oto więc kolejny poziom tego questa: Deadhouse Landing.