Recenzję Efektu sieciowego zakończyłem takim oto zdaniem: „Tym bardziej nie rozumiem, czemu nikt nad Wisłę tych książek jeszcze nie ściągnął”. Minęło roku półtora i moje stwierdzenie zostało – ku miej ogromnej uciesze – unieważnione. Wydawnictwo MAG w lipcu wydało w jednym wolumenie dwie pierwsze części przygód Mordbota, a mi nie pozostało nic innego, jak sięgnąć po część kolejną, Fugitive Telemetry, i spróbować Was zachęcić do zapoznania się z tym prześwietnym cyklem.
Tag: murderbot
Oto kolejna recenzja, w której przywoływać muszę wydawnictwo Tor. Przepraszam, o osoby czytające wpis niniejszy, lecz inaczej się nie da. Bowiem to właśnie rzeczone wydawnictwo rozdawało swego czasu pierwsze cztery części cyklu. Tamte nowele zrobiły na wrażenie zdecydowanie pozytywne, które w połączeniu z podstępnie wszczepioną mi wdzięcznością (dworuję sobie, oczywiście) zachęciły mnie skutecznie do zakupu Network Effect, czyli pierwszej pełnowymiarowej powieści w cyklu.
Pewien witz głosi, że gdy pesymista przekonany jest, że gorzej być nie może, optymista odpowie mu: „Oj, może, może”. W zeszłorocznym podsumowaniu starałem się patrzeć optymistycznie na czytelniczą formę prywatnymi przeszkodami powodowaną i choć pisałem, że i w tym roku z tempem czytelniczym nie będę przesadzał, to nie spodziewałem się, że podsumowanie roku 2020 będzie owocem optymisty rodem z żartu. Ale któż w ogóle mógł przewidzieć ten rok?
W przypadku książek w Polsce niewydanych liczba dróg dotarcia do Pożeracza jest ograniczona. Zachwyty na Goodreads lub w innych zagranicznych serwisach (którym wcale nie tak łatwo się przebić), zdobyte nagrody i pozytywny głos na blogu – każdy z tych elementów zwiększa szansę na pożarcie. W przypadku cyklu The Murderbot Diaries spełnione zostały wszystkie warunki, a główną prowodyrką była Matka Przełożona i jej recenzja All Systems Red. Choć przyznać trzeba, że hojność wydawnictwa Tor, które rozdawało wszystkie części za darmo, też pewien wpływ miała.