Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że zwierzęta w literaturze są obecne od jej początków. Odgrywają role przeróżne – od przedmiotowych po podmiotowych, od pozytywnych po negatywne. Rzadko jednak zdarza się, by odgrywały one ważną rolę w literaturze niefantastycznej i niedziecięcej. Bywają raczej symbolem, pretekstem. Przyjaciel Sigrid Nunez pokazuje natomiast, że i w prozie obyczajowej mogą być postaciami (niemal) pełnoprawnymi.
Ludzki umysł aż nazbyt dobrze radzi sobie z wypieraniem pewnych informacji. Czasem jest to konieczne, by móc kontynuować normalne życie. Bezimienna główna bohatera czasu temu wiele wdała się w krótki romans ze swoim mentorem. Przygoda łóżkowa zmieniła się w przyjaźń, ale wzajemna relacja mimo wszystko została najważniejszą w jej życiu. Jednak śmierć mentora i przejęcie opieki nad pozostawionym przez niego psem, zmuszą ją do refleksji nad rzeczywistym charakterem jej uczuć oraz życiowymi wyborami.
Przyjaciel Sigrid Nunez to jedna z tych powieści, którym udaje się wtłoczenie wielotematyczności w niewielką objętość. Jest to bowiem opowieść o miłości, relacjach mentor-uczeń i ich nadużywaniu, światku literackim i uniwersyteckim, tworzeniu, stracie, żałobie, przyjaźni ze zwierzęciem, psiej psychologii, psach w życiu literatów i jeszcze kilku(nastu) innych sprawach. W przypadku niektórych powieści takie namnożenie prowadzi do rozmycia (po części było tak w przypadku Czekaj, mrugaj), utraty wyrazistości. Jednak tutaj do tego nie dochodzi, gdyż mimo wszystko ta obfitość wykwita w znakomitej większości z jednej postaci i jej dwóch relacji. Jedna perspektywa i ograniczony ciąg przyczynowo-skutkowy sprawiają, że czytelnik nie czuje się przytłoczony.
To właśnie ta wspomniana podwójna relacja leży u sedna powieści, a jednocześnie udwuznacznia tytuł (zwłaszcza oryginalny, w którym występuje przecież przedimek określony). Okładka zdaje się wskazywać, że przyjacielem jest właśnie majestatyczny dog, lecz przecież to zmarły pisarz to prowodyr i równie ważna postać. Można tu też dokonać rozróżnienia chronologicznego – pies przyjacielem jest, mentor zaś był. Jednak Przyjaciel to także opowieść o żałobie. W tym aspekcie także dochodzi do rozdwojenia i to wskazanego w samym tekście. Protagonistka zastanawia się bowiem, kto komu bardziej pomaga w radzeniu sobie z utratą kogoś bliskiego. Cudnie poruszająca jest scena, gdy główna bohaterka odkrywa, że jej pupil lubi słuchać, gdy czyta na głos i że jej też to pomaga. Ciekawym stykiem tych dwóch obszarów jest też bogactwo wyimków z uwag pisarek i pisarzy dotyczących psów i śmierci.
Warto jednak zaznaczyć, że mimo kluczowej roli śmierci Przyjaciel jest przepełniony raczej czułością i żalem niż bólem i rozdrapywaniem ran. Sigrid Nunez nie próbuje szokować, nie stosuje tanich chwytów łzy wyciskających. Czytelnik na pewno znajdzie tu powody do smutku, ale i do śmiechu (ach, ten pogryziony Knausgård opasły). Całość zostaje też zakończona z dużym wyczuciem. Język jest lekki, nie ma tu uderzania w dramatyczne tony ni obfitej metaforyki, a wszystko to zgrabnie przełożyła Miłka Jankowska. Książka zyska też na pewno dodatkowy wymiar dla osób od środka znających świat wydawniczy lub akademicki, gdyż komentarzy z nim związanych nie brakuje – można się jedynie zastanawiać nad przekładalnością międzyoceaniczną.
Przyjaciel Sigrid Nunez to przykład na to, jak wiele treści można zmieścić w krótkiej powieści. Autorce udało się powiedzieć wiele ważnego o ważkich kwestiach, takich jak przyjaźń czy żałoba, bez rozmieniania się na drobne. W dodatku zrobiła to bez popadania w tani sentymentalizm, z wyczuciem i czułością. Jedenasta książka wydana przez Pauzę zdecydowanie będzie należała do tych ulubionych.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Przyjaciel przyczłapał i tu:
Niewinność to coś, przez co my, ludzie, przechodzimy i co zostawiamy za sobą, nie mogąc już do niej powrócić. Ale zwierzęta żyją i umierają w tym stanie […]
Gandalf
„Przyjaciel” to książka, która nie przytłacza, ale zwraca uwagę swoją wielowątkowością. Wywołuje szereg emocji, skłania do zadumy i refleksji, a całość jest naprawdę przemyślana, co zresztą widać po jej objętości. Zdecydowanie polecamy! 🙂
pozeracz
Tak, zdecydowanie. Tu wielowątkowość jest wzięta w ryzy za sprawą tego przemyślenia i dlatego zamiast przytłaczać po prostu budzi podziw.
Ambrose
Czuję się szczerze zainteresowany tą książką. Podoba mi się motyw, by psa uczynić pełnoprawnym bohaterem powieści. Jeśli chodzi o podobne zabiegi, to przychodzi mi tylko do głowy powieść „Jestem kotem” pióra Sōsekiego Natsume, chociaż to trochę inna sytuacja, bo czytelnik raczony jest pierwszoosobową narracją prowadzoną z perspektywy kota.
pozeracz
Ach i och! Udało mi się znaleźć. Komentarz Twój o powieści „Jestem kotem” przypomniał mi, że w czasach dawnych, bydgosko-lumpeksowych, nabyłem powieść z kocim protagonistą in English. Goodreads mi pomógł, ale dopiero za pomocą listy książek ze zwierzęcymi głównymi bohaterami, bo z jakiegoś powodu nie dodałem jej do przeczytanych. Książka ta to „Varjak Paw” autorstwa S.F. Saida i mam z niej pozytywne, choć mgliste wspomnienia.