Bywają takie książki, które wskakują na wysokie miejsce na liście „do przeczytania”, gdy tylko się dowiemy o ich istnieniu czy też planowanym wydaniu. W przypadku fikcji literackiej czynnikiem decydującym jest w większości przypadków autor/ka. Tak samo bywa i z literaturą faktu, ale tu z kolei często decyduje sam temat. I tak właśnie było ze mną i z Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Będę na tyle egotyczny, że pozwolę sobie miast wstępu zamieścić rozszerzone objaśnienie, dlaczego książka Patricka Raddena Keefe’a tak bardzo mnie przyciągnęła.
Tag: wydawnictwo czarne Strona 4 z 6
Większość z nas zna choć historie związane z wsią/miejscowością, w której wszyscy o wszystkich wiedzą. Co pewien czas da się też słyszeć o różnych wypaczeń wynikających ze szczelności czy wręcz wsobności takich grup. Jutro przypłynie królowa to relacja z i opowieść o takiej właśnie społeczności, która pozornie żyje na sposób współczesny, ale jednocześnie nie wyzbyła się swych historycznych obciążeń.
Recenzencki żywot dziwnie się czasem układa. Dopiero co wspominałem o swojej nabytej niekompatybilności z prozą sensacyjno-kryminalną, a tu piszę o drugiej takogatunkowej książce pod rząd. Cóż jednak poradzić, gdy wygra się powieść w konkursie prowadzonym przez samą autorkę? A w dodatku jest to pisarka lubiana (i zwywiadowana)? Powiadam, że nic. Oto więc Pokuta Anny Kańtoch.
Mało kto się pewnie spodziewał, że tragiczna śmierć dziewiątki młodych Rosjan nie tylko przetrwa w pamięci bliskich, ale i stanie się jedną z tajemnic, które interesują miłośników nierozwikłanych przypadków z całego świata. Za sprawą wytrwałości rodzin i badaczy oraz specyficznej siły Internetu o tej sprawie usłyszałem swego czasu nawet ja. Alice Lugen postanowiła podejść do tej sprawy metodycznie i zdroworoządkowo, rezultatem czego jest książka Tragedia na przełęczy Diatłowa.
Pożeracz ma z literaturą faktu związek, który nowocześnie i facebookowemu można by określić jako „to skomplikowane”. Nie stronię od tego gatunku z premedytacją, ale jakoś po prostu bliżej mi do fikcji. Wystarczy powiedzieć, że w zeszłym roku przeczytałem tylko cztery reportaże. Trochę to dziwne, bo stworzenie ze mnie ciekawskie. Raz na jakiś czas zdarza się jednak temat, który przyciąga mnie z miejsca. Takie magnetyczne działanie miał właśnie Król darknetu.